- Po pierwszej turze nie wiemy jeszcze, kto będzie następnym prezydentem. Szanse wydają się dziś wyrównane. Wiemy jednak, że polska polityka zaczyna się zmieniać na lepsze - pisze w nowym wydaniu Tygodnika "ABC" Jan Rokita.
Świetnym efektem pierwszej tury wyborów jest perspektywa narodowego referendum nad nowym prawem wyborczym.
Zmianę twardego stanowiska PIS przeciw JOW-om zapowiedziała jeszcze w wyborczy wieczór wiceprezeska partii Beata Szydło, argumentując rozsądnie, że partia nie może ignorować powstania ruchu obywatelskiego z 20 proc. poparciem. Następnego dnia taki sam plan ogłosił prezydent Komorowski, sugerując nawet, że zawsze (choć zapewne w tajemnicy) był zwolennikiem większościowej ordynacji. Co prawda ma rację Paweł Kukiz, sceptycznie mówiąc, że „nie wierzy politykom w tym systemie”. Jest prawdopodobne, że zarówno PO, jak i PiS, po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich będą próbować uciec od składanych teraz zobowiązań. Ale nie będzie to już takie łatwe, zważywszy, że je sienią czeka ich następny sprawdzian wyborczy, a ofensywa Kukiza będzie się w tym czasie tylko nasilać, a nie słabnąć. Partie, które zaryzykowałyby po raz kolejny wyborcze kłamstwo, ryzykowałyby ośmieszenie i klęskę.
To, że zarówno PO, jak i PiS stanęły wobec tak podbramkowej sytuacji, jest wielkim dokonaniem Pawła Kukiza. Muzyk rockowy dokonał tego, czego nie udawało się dotychczas zrobić politykom. Stało się tak dlatego, że w tych wyborach Kukiz okazał się jedynym kandydatem z misją, tzn. takim, który nie tylko wierzy w to, że ma coś ważnego w Polsce do zrobienia, ale jeszcze wierzy w to naprawdę. Od polityków odróżnia Kukiza cecha autentyczności. Jest praw dziwy wtedy, gdy pozwala sobie atakować dziennikarzy TVN, że są „czarni, okrutni i źli”, czego przecież nie zrobiłby żaden profesjonalny polityk, nauczony, że z mediami trzeba dobrze żyć, nawet jak się ich szczerze nienawidzi. Ale co ważniejsze, jest niezakłamany wtedy, gdy z pasją zapewnia, że „chodzi nie o koryto, tylko o nową konstytucję”, dla której początkiem ma być nowy system wyborczy. Autentyczność tymczasem to cecha, która została zabita w polskiej polityce. A jest to w każdych czasach cecha ceniona najbardziej przez tych, którzy wkraczają dopiero w dorosłe życie.
Po pierwszej turze nie wiemy jeszcze, kto będzie następnym prezydentem. Szanse Komorowskiego i Dudy wydają się dziś wyrównane. Nie mają jednak racji ci, którzy próbują wzniecić przed drugą turą histerię, malując wizję „zwycięstwa podpalaczy” albo „groźby absurdu i szczujni”. Wiemy bowiem już dziś, i to z całą pewnością, że po latach marazmu polska polityka zaczyna się zmieniać na lepsze. I do pomyślenia stają się tak daleko idące reformy kraju, jakie jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawać się mogły ledwie jakimś sennym marzeniem.