Coś podobnego! Bronisław Komorowski potrzebuje suflerki, by rozmawiać z wyborcami. Teraz jasnym się stało, dlaczego sztab wyborczy trzymał prezydenta z dala od wyborców. Komorowski zwyczajnie nie radzi sobie w zetknięciu z rzeczywistością, w jakiej żyją zwykli ludzie. Najpierw prezydent skompromitował się w rozmowie z nastolatkiem na ulicy, teraz na jaw wyszło, że w rozmowach z ludźmi pomagają mu stojący za plecami urzędnicy. Zobacz kompromitujące prezydenta nagrania!
Bronisław Komorowski okazuje się być bezradny jak dziecko w obliczu spotkania ze zwykłym Polakiem na ulicy. Jego rozmowa z kobietą na wózku inwalidzkim przebiegała dokładnie tak, jak dyktowała mu szeptem ukryta za plecami pracownica Kancelarii.
Podczas środowego spaceru Komorowskiego zaczepiła kobieta poruszająca się na wózku inwalidzkim. Pani Bogusława upomniała się m.in. o wysokość zniżek dla inwalidów na przejazdy kolejowe.
Pan, jak pierwszy raz miał wygrać, to podlizał się studentom i 51 proc. zniżki im dał. 37 procent zniżki ma inwalida, a student 51 procent?
pytała kobieta. Komorowski zadeklarował, że chętnie będzie działał, żeby podwyższyć ulgi dla osób niepełnosprawnych, po czym próbował kobietę przytulić i zaprosił ja do Pałacu Prezydenckiego - wszystko na wyraźne polecenia ukrytej za plecami urzędniczki. Sytuacja była tym bardziej kuriozalna, ze kobieta na wózku w międzyczasie zwymyślała prezydenta:
Suflerka podpowiada Komorowskiemu:
Co ciekawe, ta sama urzędniczka ratowała prezydenta z opałów, gdy na ulicy wdał się w rozmowę z stawiającym trudne pytania nastolatkiem.
Wczoraj pan prezydent po raz kolejny wyszedł na ulice Warszawy i okazało się, że musi mieć ze sobą suflera, żeby móc rozmawiać z Polakami
komentowała złośliwie Beata Szydło podczas konferencji prasowej zatytułowanej "Kto stoi za Komorowskim".
Jak ma dbać o pomyślność obywateli człowiek, który nie potrafi rozmawiać z tymi obywatelami, a idąc na spotkania z wyborcami, musi zabierać ze sobą suflera, żeby wiedzieć jak się zachować i co powiedzieć (...) Do tego wszystkiego ja rozumiem, że on zetkną się z rzeczywistością, którą zupełnie sobie, po pięciu latach, inaczej wyobrażał, po opuszczeniu Pałacu. Pamiętamy jego słowa, że Polska przeżywa teraz złoty okres. I nagle kiedy wyszedł do ludzi okazało się, że ta rzeczywistość jest zupełnie inna i problemy zwykłych obywateli są zupełnie inne
znęcała się dalej nad prezydentem wiece szefowa PiS. By dopełnić złośliwości dodała:
Ta sama sytuacja z innego ujęcia:
W niedzielę (podczas debaty - przyp.red.) będą dwie mównice - jedna dla pana prezydenta, druga dla jego suflerki
Samej suflerce PiS też przyjrzał się lepiej:
Pani suflerka ma bardzo ciekawe wykształcenie, ponieważ jest specjalistką od manipulacji i dyskredytowania przeciwnika w mediach
dodała Szydło podczas konferencji.
Sytuację ze spaceru prezydenta pierwszy zauważył dziennikarz "GPC", Samuel Pereira. Natomiast dokładne słowa suflerki rozszyfrował Polsat News. My tymczasem przypomnijmy inną znaną wpadkę polityka z suflerem za plecami. W roli głównej: Leszek Miller.
Z tego śmiała się cała Polska. Słynna kompromitacja Leszka Millera: