Mnożą się podziały i wzajemne oskarżenia w PO po słabym wyniku Bronisława Komorowskiego w I turze wyborów. Partia o wszystko obwinia sztab wyborczy prezydenta i jego samego, patrzącego na wyborców i konkurentów z góry i lekką ignorancją. Natomiast w sztabie panuje przekonanie, że Komorowski płaci, za błędy partii i niechęć obywateli do Donalda Tuska.
Anonimowego doradcę prezydenta Bronisława Komorowskiego cytuje "Rzeczpospolita". Nie ukrywa on, że słaby wynik wyborów, to wina polityki prowadzonej przez PO za czasów Donalda Tuska.
To wina Tuska. Gdyby to on nadal był premierem, Komorowski dostałby w kość jeszcze bardziej
mówi sztabowiec i przekonuje, że "Komorowski płaci za nie swoje winy, że wkurzony naród wybrał się do urn nie po to, by się zemścić na nim, tylko na Platformie".
Natomiast w partii nikt do winy się nie poczuwa. Wręcz przeciwnie, większość polityków PO o słaby wynik obwinia sztabowców prezydenta. Mają też pretensje do niego samego.
Na początku zachowywał się, jakby robił wyborcom łaskę, sugerując, że kampania wyborcza jest zbędna i należy mu się wybór w pierwszej turze
pisze "Rzeczpospolita". Dziennik dodaje, że w PO nikt poza Ewą Kopacz i Grzegorzem Schetyną nie uświadamia sobie, że porażka Komorowskiego jest pewnym preludium do porażki całej PO w jesiennych wyborach. Wcześniej mówił też o tym Aleksander Kwaśniewski, który stwierdził, że jeśli Komorowski przegra z Dudą, to "na 99 proc. jesienią PO straci władzę".