Jest jak chorągiewka. Raz uwielbia Prawo i Sprawiedliwość, innym razem PO albo środowisko LGBT. Krzyczy, jak mu każą? Zobacz kim jest Andrzej Hadacz - człowiek, który bronił krzyża na krakowskim Przedmieściu, a potem całował Bronisława Komorowskiego.
Andrzej Hadacz zwany „Andrzejkiem” zawsze jest tam, gdzie wybucha jakaś zadyma. Pięć lat temu „bronił” krzyża na Krakowskim Przedmieściu, w rzeczywistości ośmieszał wspólnotę, która się zawiązała po tragedii smoleńskiej. Straszenie takim obliczem PiS pomogło Bronisławowi Komorowskiemu wygrać wtedy wybory prezydenckie. Następna wielka rola prowokatora przypadła na kolejną kampanię wyborczą. Przypadek?
To było lato 2010 r. Andrzej Hadacz pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie dyżurował nawet w nocy. Głośno bluzgał na TVN. Kiedy okazało, że pełniący wówczas obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski chce usunąć krzyż, zaczęły się pod symbolem całonocne warty. „Andrzejek” był tam również. „Rozmawiałem z panem Jarosławem Kaczyńskim w jego biurze, zobowiązał mnie do pilnowania tutaj porządku. To taka moja służba” – mówił. „Tusk albo Komorowski – w łeb! Nienawidzę ich!” – mówił. Już wtedy pojawiły się wątpliwości, czy ktoś go nie nasłał. Mijają dwa lata. 15 czerwca 2013 r. ulicami Warszawy ma przejść Parada Równości, marsz zorganizowany przez środowiska LGBT. Nagle pojawia się uwielbiany w tym środowisku Ryszard Kalisz. Prowadzi z sobą... Andrzeja Hadacza. Były „obrońca krzyża” wspaniale się odnajduje w nowej roli. „Koniec z dyskryminacją! Będę to mówił każdego dziesiątego na Krakowskim Przedmieściu, powiem im tam, że wy jesteście całkiem przyzwoici! I żałuję, że nie ma tutaj ze mną żadnego biskupa ani księdza” – krzyczał, a tęczowy tłum spazmatycznie fetował jego słowa.
Chciałby dowiedzieć się więcej o tym, kim naprawdę jest Hadacz? Sięgnij po najnowsze wydanie Tygodnika "ABC"!