Czarne chmury nad Leszkiem Millerem mogą być jeszcze czarniejsze? W sobotę będą się ważyć losy przewodniczącego SLD. Zbierze się bowiem Rada Krajowa partii. Według plotek Miller sam ma się podać do dymisji z funkcji przewodniczącego klubu parlamentarnego. - Po fakcie to wszyscy są mądrzy. Ja też - komentuje kwaśno Miller.
"Rzeczpospolita" cytuje polityków SLD, którzy opowiadają o pogłoskach wedle których Leszek Miller ma zrezygnować z przewodzenia Klubowi Parlamentarnemu Sojuszu podczas zjazdu. Ma to być plan na kupienie sobie czasu przed jesiennymi wyborami do Sejmu.
Plotkuje się, że Miller zrezygnuje z funkcji szefa klubu w Sejmie i poświęci kilka osób ze swojego otoczenia
mówi "Rz" delegat SLD. Millera miałby zastąpić Ryszard Zbrzyzny, działacz z Dolnego Śląska, który słynie z wierności i lojalności wobec Millera. Innym kandydatem może być Marek Balt, który podczas posiedzenia zarządu partii odczytywał apel do Millera, by ten podał się do dymisji.
Nad Millerem wisi topór za słabe notowania partii w sondażach do sejmu (raptem 4 proc.) i fatalny wynik w wyborach prezydenckich Magdaleny Ogórek.
Po fakcie to wszyscy są mądrzejsi, ja też jestem mądrzejszy. Gdybym wiedział, że Ogórek osiągnie taki wynik, to sam bym wystartował, niezależnie od okoliczności
żalił się w RMF FM Miller.
Ja i moi koledzy byliśmy przekonani, że to jest dobry pomysł i że pani doktor Ogórek osiągnie dobry wynik - mówi Miller. Potem w trakcie kampanii coś się stało. Ja sobie tłumaczę, że zawiodła ta część strategii pani Ogórek, która zakładała, że ten tradycyjny elektorat SLD i tak na nią zagłosuje, a sama zainteresowana musi sięgać po innych wyborców
tłumaczył się dalej przewodniczący SLD.
Fatalna wpadka Millera: