Po wyborach narodził się na naszych oczach przedziwny „show” z udziałem gwiazd, które swoim blaskiem i talentem wsparły wcześniej Bronisława Komorowskiego. Od kiedy ciemny lud nie dał się uwieść ani kłamstwom Karolaka, ani histerii Olbrychskiego, ta wbrew pozorom wąska grupa nie może sobie znaleźć miejsca w demokracji. Lękom i jękom nie ma końca.
Apeluję więc do największych telewizji, by dały ujście tym tragikomicznym męczarniom w jakimś nowym show – „Lament z gwiazdami” albo „Nie kocham Cię, Polsko”.
Starym zwyczajem można by to kręcić na lodzie, czyli tam, gdzie członkowie komitetu (PO)parcia (na szkło) ostatecznie po wyborach zostali.
Wszak bokser Saleta, zanim zdążył przed II turą podarować prezydentowi rękawice, właśnie na łyżwach tworzył z Dodą wierszyki o „lodzie” i „flecie”. Dziś, podobnie jak resztę „gwiazd Bronka”, dopadła go proza życia. Okażmy jednak zrozumienie – wyjście z kiepskiej roli, którą się na domiar złego samemu sobie napisało, wymaga czasu. I odrobiny dystansu – nie tylko do polityki.