W jak wielkim chaosie pogrążona jest lewica, widzi nawet Robert Biedroń. Jego zdaniem wyborcy SLD zostali przejęcie przez... PiS, bo bardziej wiarygodny jest dla nich Jarosław Kaczyński niż skompromitowany Leszek Miller. Biedroń przyznaje, że SLD to już od lat partia "postpezetpeerowców i karierowiczów w fatalnym wydaniu".
Robert Biedroń, choć zapowiadał, że w czasie II tury wyborów prezydenckich odda nieważny głos, wyznał "Gazecie Wyborczej", że zagłosował jednak za Bronisławem Komorowskim. Jednoczenie były polityk Twojego Ruchu i SLD przyznał, że polska lewica jest w stanie rozkładu, a SLD stało się - w dużej mierze przez kandydaturę Magdaleny Ogórek - synonimem obciachu.
Największym problemem lewicy jest jednak kompletny brak wiarygodności.
Kaczyński jest bardziej wiarygodny od Millera, gdy mówi o prawach osób biednych, chorych, bezrobotnych. Byłem pół życia w SLD, wiem, jak wygląda praca w strukturach, znam ludzi. To partia wielu postpezetpeerowców i karierowiczów w fatalnym wydaniu. A to, że Leszek Miller jest jej twarzą, to przypadek
przyznał Biedroń, zapowiadając jednocześnie, że nie zamierza stawać się "twarzą lewicy" i skupia się na pracy prezydenta Słupska.
Dziś lewica to ruch na rzecz szeroko rozumianego postępu społecznego, ekonomicznego, w kulturze czy edukacji. Powinna się też jakoś odnieść do kwestii patriotyzmu. W Polsce ma on wielkie znaczenie. A dziś lewicowcy są zepchnięci do narożnika jako ci, którzy nie kochają Polski, bo nie czczą symboli - więc nie są patriotami. Monopol na patriotyzm ma prawica.
dodał w rozmowie z "GW" Biedroń, przyznając, że część wyborców SLD wolała oddać głos na Andrzeja Dudę i PiS, bo mają już dość słabej lewicy, która nie jest w wstanie realizować obietnic.