Najnowszy raport firmy badawczej IBRIS nie pozostawia wątpliwości: już co drugi Polak korzysta z systemu sprzedaży bezpośredniej, a co dziesiąty przyznaje, że robi to systematycznie. Głównym powodem jest: wygoda (wskazuje na nią 43 proc. badanych), unikalność oferty i atrakcyjne ceny (31 proc.) oraz możliwość uzyskania fachowej wiedzy na temat kupowanych produktów (19 proc.).
Najchętniej kupujemy od konsultantek kosmetyki. Kremy, szminki czy maseczki oferowane przez firmy takie, jak np. Avon czy Mary Key, mają rzeszę wiernych użytkowniczek, które co kilka miesięcy składają zamówienia na ulubione produkty. Chętnie umawiają się też na prezentację nowości. - Wizyta konsultantki zawsze jest bardzo miłym akcentem dnia - mówi Monika z Warszawy. - Często zapraszam na nią koleżanki, więc testowanie kosmetyków zamienia się w miłe spotkanie. Pijemy kawę, śmiejemy się, wspólnie oceniamy, czy nowy odcień pudru pasuje do naszej karnacji czy nie.
Drugą chętnie kupowaną w formie sprzedaży bezpośredniej grupą towarów są preparaty chemiczne potrzebne do utrzymania czystości w domu. Odbiorcami, podobnie jak w przypadku kosmetyków, też są głównie kobiety. Stałe klientki z reguły twierdzą, że proszki do prania czy płyny do płukania są bardziej wydajne i lepszej jakości niż te oferowane w zwykłych sklepach. Ich ceny są jednak znacznie wyższe, np. za płyn do prania trzeba zapłacić 60-289 zł, a za wybielacz do tkanin - ponad 60 zł. Na forach internetowych od lat toczy się dyskusja, czy ceny są faktycznie adekwatne do jakości. Zdania na ten temat są podzielone. Ale coś w tych drogich proszkach chyba musi być, bo udział chemii domowej w sprzedaży bezpośredniej rośnie: w 2008 r. stanowiła ona tylko 8 proc. wszystkich sprzedawanych przez konsultantki towarów, a w 2014 już 32 proc.
Cudowne garnki
Trzecią grupą produktów, którą Polacy chętnie kupują bezpośrednio od sprzedawców, są naczynia kuchenne i sprzęt AGD. Jest kilkanaście firm, które oferują takie produkty: jedne są lepsze, inne gorsze. Ceny też różne: od kilkuset do kilku tysięcy złotych za komplet. W internecie aż huczy od opinii na ich temat. Jedni twierdzą, że garnki Philipiaka niewiele różnią się od tych dostępnych w normalnych sklepach. Większość jednak uważa, że to naczynia wyjątkowe i nie żałują wydanych na nie pieniędzy. „Wolisz wydać 30 zł na „adidasy” w markecie, czy w firmowym sklepie kupić porządne Nike czy Adidasy za 300, które są szyte, a nie klejone i starczą Ci na lata?” - pyta na jednym z forum użytkownik podpisany jako tuomi90. Lepiej wydać więcej na sprzęt ze stali chirurgicznej (z tej samej, z której robione są np. implanty), niż kupić tańszą patelnię z powłoką nieprzywierającą, którą przy najmniejszym zadrapaniu musisz wymienić. A dobre patelnie Philipiaka są w stanie obniżyć koszty wody, kanalizacji, gazu (w przypadku kuchenek gazowych), prądu (w przypadku kuchenek indukcyjnych i elektrycznych). Natomiast gotowanie na parze w dobrej jakości garnkach jest dużo zdrowsze i pomaga schudnąć bez stosowania drastycznych diet.
Warto też zaznaczyć, że wiele firm sprzedaży bezpośredniej oferuje klientom okazjonalne upusty sięgające nawet 40 proc. Taniej mogą też kupować konsultantki i sprzedawcy. Wysokość rabatów zależy od firmy oraz od kwoty, jaką wydają na towar.
Sprzedawca sprzedawcy nierówny
Nie da się jednak ukryć, że na rynku jest wiele firm, które sprzedają za bajońskie ceny naczynia kuchenne miernej jakości. Dwa lata temu głośno było o firmie, która organizowała pokazy naczyń kupowanych w niemieckich supermarketach. Za zestaw takich „cudownych” garnków żądała nawet kilkunastu tysięcy złotych. W umowach proponowanych przez tę firmę Urząd Ochrony Konkurencji Konsumentów znalazł aż osiem zapisów naruszających prawa konsumentów i nałożył na firmę 200 tys. zł. kary. Jednym z głównych zarzutów było zniechęcanie klientów do korzystania z prawa odstąpienia od umowy. Kolejny zarzut dotyczył nieuczciwych praktyk sprzedaży stosowanych wobec osób starszych. Niestety, wielu emerytów dało się złapać w sidła nieuczciwych sprzedawców.
Jak rozpoznać uczciwego sprzedawcę?
Po pierwsze, zanim pójdziemy na prezentację lub zaprosimy handlowca do domu, powinnyśmy sprawdzić, czy reprezentowana przez niego firma naprawdę istnieje. Najlepiej wejść po prostu do internetu, znaleźć numer telefonu i zadzwonić z pytaniem, czy prezentacja, na którą się wybieramy, faktycznie będzie miała miejsce.
Zdarza się bowiem, że różne firmy-krzaki podszywają się pod znane spółki, oferując ludziom buble. Mamy wiele telefonów z reklamacjami od ludzi, którzy byli przekonali, że kupili nasze garnki
--tłumaczy Tomasz Lis, rzecznik prasowy firmy Philipiak.
Po drugie, zanim dokonamy zakupu, sprawdźmy na jej temat opinie w sieci. Można w tym celu wejść na Facebooka albo po prostu wrzucić jej nazwę w wyszukiwarkę Google. Warto też sprawdzić, z kim firma współpracuje: czy jej naczyń faktycznie używają znani kucharze, a przepisy kulinarne powstają we współpracy z renomowanymi dietetykami. Jeśli w sieci nie znajdziemy żadnych śladów działalności firmy albo opinie o niej i jej produktach są złe, nie zawracajmy sobie głowy prezentacjami i zakupami.
Zawsze można zwrócić
A co, jeśli nie jesteśmy zadowoleni z zakupów albo okazało się, że nie stać na spłatę kredytu, który zaciągnęliśmy? Możemy się z umowy wycofać. Mamy na to dwa tygodnie. I nie musimy przed nikim tłumaczyć się, dlaczego zmieniamy zdanie. Możemy po prostu odesłać towar na adres sprzedawcy oraz nadać listem poleconym tzw. formularz odstąpienia od umowy (zawsze musi być dołączony do umowy zakupu).
Dotyczy to zarówno towarów kupionych za gotówkę, jak i na raty. Firma sprzedająca musi nam oddać pieniądze w ciągu 14 dni od daty otrzymania przesyłki. Nieprawdą jest też, że odesłać można tylko towar w nienaruszonym opakowaniu. Wręcz przeciwnie, klient ma prawo, a nawet obowiązek obejrzeć kupiony produkt po to, by sprawdzić, czy nie jest uszkodzony i czy jest zgodny z zamówieniem. Są też spółki, które przyjmują z powrotem towary przetestowane.
Jeśli klient ugotuje w kupionym u nas garnku zupę, a potem wyczyści go ładnie mleczkiem, to nie widzę powodu, dla którego nie mamy przyjąć zwrotu. Oczywiście pod warunkiem, że odeśle garnek w ciągu 21 dni od otrzymania zakupu (spółka ma dłuższy termin na rezygnację z towarów niż ustawowy - red.) i nie będzie on zniszczony
--mówi Tomasz Lis, rzecznik prasowy firmy Philipiak.
Jadwiga Marcińska