Rozmaite afery czy też „aferki” coraz częściej stają się nieodzownym elementem życia społecznego w III RP. Na światło dzienne w ostatnim czasie wychodzi coraz więcej faktów, które mają wywrócić dotychczasowy porządek i stanowić przełom w funkcjonowaniu państwa. Owszem, to się zdarza, jednak nie tak często, jak życzyliby sobie tego osoby które dane taśmy ujawniają. Warto przyjrzeć się bliżej historii tych afer i efektom, jakie w przeszłości wywoływały.
Wszystko zaczęło się od pamiętnej afery Watergate w USA na początku lat 70., w wyniku której ówczesny prezydent Richard Nixon ustąpił ze swojego stanowiska przed upływem kadencji jako pierwsza głowa państwa w historii. Wszystko to dzięki dziennikarzom gazety „Washington Post” – Bobowi Woodwardowi i Carlowi Bernsteinowi, którzy ujawnili dowody na to, iż ludzie z najbliższego otoczenia Nixona próbowali zainstalować podsłuchy w Partii Demokratycznej, a także działali na szkodę przeciwników politycznych prezydenta. W wyniku ich rewelacji wszczęto śledztwo, które doprowadziło do zmiany prezydenta w Stanach Zjednoczonych. Była to pierwsza i jak na razie największa do tej pory afera polityczna.
Pierwszą aferą, która naprawdę wstrząsnęła Polską była „afera Rywina” z 2002 r., zwana też na wzór afery Watergate, aferą „Rywingate.” Wszystko obracało się wokół propozycji korupcyjnej, jaką Lew Rywin, producent filmowy, złożył naczelnemu Gazety Wyborczej, Adamowi Michnikowi. Chodziło wówczas o kupno stacji Polsat przez Agorę. Michnik nagrał fragment tej rozmowy, a wkrótce potem sprawa wyciekła do mediów. Dowiedzieliśmy się również wtedy o istnieniu „grupy trzymającej władzę.” W efekcie powołano specjalną komisję śledczą, a Rywin trafił za kratki.
W 2006 r. wyszła na jaw „afera taśmowa”, na których to taśmach zostały uwiecznione rozmowy posłanki Samoobrony Renaty Beger z politykami PiS na temat korzyści, jakie Samoobrona miałaby osiągnąć popierając partię rządzącą. Posłanka zażądała dla siebie stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Taśmy doprowadziły do masowych protestów, natomiast ówczesny premier Jarosław Kaczyński w orędziu telewizyjnym przeprosił za całą sprawę. Sprawa skończyła się dymisją Wojciecha Mojzesowicza z PiS zamieszanego w aferę, natomiast Renacie Beger została udzielona nagana. Rok później śledztwo w sprawie zostało umorzone.
Również w 2006 r. w Wielkiej Brytanii wybuchła afera, kiedy to okazało się, iż gazeta „News of The World” pozyskuje informacje poprzez włamania do telefonów komórkowych celebrytów oraz osób pełniących ważne funkcje w państwie. Dodatkowo tabloid wręczał łapówki policjantom za świeże porcje informacji. Po ujawnieniu tych szokujących faktów, redaktorzy naczelni gazety Andy Coulson i Rebekah Brooks zostali aresztowani, a gazeta została zamknięta.
„Nie mamy wielkiego wyboru, bo wszystko spier**liśmy. Żaden europejski kraj nie działał tak idiotycznie jak my. Kłamaliśmy przez ostatnie półtora, dwa lata. Co więcej, przez ostatnie cztery lata nic nie osiągnęliśmy. Nic. Nie będziecie w stanie podać ani jednej znaczącej decyzji rządu, z której moglibyśmy być dumni” – to słowa premiera Węgier Ferenca Gyurcsany’ego, które padły na spotkaniu Węgierskiej Partii Socjalistycznej w maju 2006 r. Niestety dla niego okazało się, że został nagrany, a ujawnienie tych słów doprowadziło do olbrzymich protestów domagających się dymisji premiera i rządu, jednak mimo tego Gyurcsany uczynił to dopiero trzy lata później.
2013 rok przyniósł wielką aferę PRISM, czyli amerykańskiego programu szpiegowskiego. Były pracownik CIA, Edward Snowden, ujawnił wówczas skalę inwigilacji władz Stanów Zjednoczonych oraz kradzieży prywatnych danych na własny użytek. Z jego informacji wynikało, iż w tym procederze brały udział takie firmy jak Microsoft, Google, Yahoo!, Skype, a nawet Facebook. Po ujawnieniu tych rewelacji Snowden musiał uciekać z USA do Rosji, gdzie najprawdopodobniej przebywa do dnia dzisiejszego.
Rok po tym, co ujawnił na światło dzienne Snowden, w Polsce wybuchła kolejna afera podsłuchowa. Tygodnik „Wprost” ujawnił rozmowy polityków z politykami PO, m.in. Radosławem Sikorskim, Jackiem Rostowskim, Sławomirem Nowakiem, Bartłomiejem Sienkiewiczem, a także prezesem NBP Markiem Belką. Rozmowy dotyczyły polityki międzynarodowej i współpracy polsko-amerykańskiej a także wzajemnych korzyści w zamian za poparcie danej osoby lub instytucji. W odpowiedzi na nagrania Donald Tusk złożył wniosek o wotum zaufania dla rządu, a do siedziby „Wprost” wkroczyli funkcjonariusze CBA, którzy siłą próbowali wówczas zabrać laptop naczelnego gazety, Sylwestra Latkowskiego. Ostatecznie niczego nie zabrano, natomiast sam sposób ingerencji w siedzibie redakcji potępiły Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. W czerwcu 2015 r. Zbigniew Stonoga opublikował ponad 3 tys. fotokopii z akt afery podsłuchowej, co doprowadziło do dymisji kilku ministrów w ówczesnym rządzie premier Ewy Kopacz.
Kilka dni temu natomiast wyszły na jaw „Taśmy Kukiza”, na których to Paweł Kukiz w niecenzuralny sposób wypowiada się krytycznie na temat Ruchu Narodowego oraz jego wiceprezesa, Artura Zawiszy. Jak się jednak okazało, oprócz tego tak naprawdę nic więcej z tych taśm nie wynika, a pozycja Kukiza w partii na razie wydaje się jeszcze niezachwiana.
W zeszły poniedziałek opinia publiczna dowiedziała się natomiast o taśmach Jana Kulczyka i Pawła Grasia z PO. Nieżyjący już biznesmen miał zapewnić rzecznika rządu, że skontaktuje się z szefową Ringier Axel Springer, gdyż Graś skarżył mu się w czasie rozmowy, iż „Newsweek” i „Fakt”, których właścicielem jest właśnie ta niemiecka spółka, w zbyt krytycznym tonie piszą na temat rządu. Premier Szydło określiła te taśmy jako rzecz „niemieszczącą się w żadnym komentarzu.”
Z pewnością to jeszcze nie koniec i wkrótce dowiemy się o nowych aferach podsłuchowych. Tak naprawdę nie da się do końca przewidzieć, czego jeszcze można się spodziewać i o jakich to rewelacjach usłyszymy. Coraz to nowe nagrania zaczynają być rzucane niczym pociski mające uderzyć w konkretne osoby lub ich stanowiska. Ta wymiana ciosów zdaje się dopiero narastać, jednak prędzej czy później ktoś będzie musiał otrzymać cios, po którym padnie na deski. Pytanie tylko czy się podniesie?
Piotr Krupiński