Andrzej Ziemiański jest jednym z najpopularniejszych autorów fantastyki. Jego cykl "Pomnik Cesarzowej Achai" właśnie dobiega końca wraz z ostatnim, piątym tomem. Jakie są jego dalsze plany? Co go inspiruje? Czy pisanie męczy? O tym opowiada w specjalnym wywiadzie dla tygodnika "ABC".
Arkady Saulski: Achaja staje się coraz bardziej ikoniczną postacią polskiej literatury fantastycznej i to nie tylko w swym fizycznym wcieleniu z pierwszej trylogii. Czy będziemy więc mogli spodziewać się wreszcie - wzorem Wiedźmina - gry w tym fascynującym świecie?
Andrzej Ziemiański: To właściwie pytanie nie do mnie ale do twórców gier. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko, że dostałem kilka propozycji współpracy w tym zakresie, ale żadna nie była poważna. Jak dotąd jedyną grą, która się ukazała na podstawie Achai jest gra planszowa.
Pytanie bardziej "rzemieślnicze" - cykl "achajski" pojawia się już na rynku tak naprawdę od ponad dekady. Czy pisanie go z czasem nie "męczy" autora? Czy Andrzej Ziemiański nie myśli sobie czasem "A rzucam to w cholerę i idę na piwo!" ewentualnie - nie chce napisać nowej powieści, cyklu, spoza tego uniwersum?
Nigdy nie powiedziałem, że rzucam wszystko i idę na piwo ponieważ pisanie to nie zawód, ale przymus czyli choroba. A stukanie w klawisze skutecznie leczy. Natomiast przez cały czas skaczę po różnych tematach. Już w trakcie pisania Pomnika ukazały się takie książki jak „Za progiem grobu” czy „Pułapka Tesli”. I z całą pewnością niedługo powstanie książka o Wrocławiu, oczywiście nie do końca „tym rzeczywistym”. W planach mam też nowoczesną apokalipsę. A w cyklu Achai prequel czyli cykl książek o Virionie, szermierzu natchnionym.
Co najbardziej inspiruje autora? Literatura, kino? Może gry? Jeśli tak to w jakim stopniu wpływa na pracę, kreację świata?
I film i literatura. Ale przede wszystkim życie. (śmiech) Jeśli chodzi o film (nie kino - za mało mam czasu, żeby poświecić jednemu filmowi całe popołudnie) to interesuje mnie wszystko co ma duszę. Nie brawurowe strzelanki ale odlotowy pomysł, niesamowitego bohatera, niecodzienny przekaz. Żeby podać jakiś przykład to takim filmem, który łączy powyższe cechy jest choćby "Unforgiven". Z literaturą jest trochę inaczej. Czytam bardzo mało powieści, a czasami mam wręcz wrażenie, ze wszystko już napisano. Dlatego najbardziej inspirują mnie książki opisujące jakieś procesy historyczne, społeczne. Literatura faktu i wspomnienia. To pozwala mi zamienić się w detektywa dociekającego prawdy przez analizę najdrobniejszych szczegółów.
Czy na fali popularności literatury traktującej o historii Polski (w różnych okresach) nie chciał Pan czegoś napisać o naszych dziejach? Poza fantastyką?
Nie napiszę chyba żadnej książki historycznej ponieważ nie lubię znać z góry zakończenia. Siadając do pisania nigdy nie wiem jak się książka skończy. Nie mam zielonego pojęcia jak zareaguje świat otaczający bohaterów. Wszystko to „dzieje się samo” podczas pisania. A w książce historycznej nie ma tego napięcia, niepewności co się stanie. Nawet jeśli losy indywidualnego bohatera mogą zakończyć się dowolnie to i tak z góry wiadomo co będzie z całym opisywanym procesem, który zachodzi w historycznym świecie.
Rozmawiał Arkady Saulski.