W najnowszym numerze „Sieci” obszerny wywiad z Małgorzatą Wassermann, w którym przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold mówi o porażających faktach, z których wynika, że w czasie rządów koalicji PO-PSL zorganizowany świat przestępczy miał wpływ na działania wszystkich służb państwa.
W nowym wydaniu tygodnika „Sieci” Małgorzata Wassermann w rozmowie z Markiem Pyzą i Marcinem Wikło („Tę pasję mam po ojcu”) mówi o swojej pracy w komisji śledcze ds. Amber Gold. Zauważa, że afera ta nie była drobnym i przypadkowym przekrętem.
To przekręt wymyślony przez grupę osób o potężnych możliwościach. Na tyle silnych – nie mam tu żadnych wątpliwości – że byli w stanie wyciągnąć z zakładu karnego Marcina P. i z prymitywnego oszusta zrobić wielkiego menedżera. Nie odbieram mu, że jest inteligentny, bo jest. Potrzebowali człowieka, który dawałby gwarancję szczelności. I daje ją do dziś, choć siedzi już pięć lat, w trudnych warunkach, w samotności
– czytamy.
Dziś mogę już z pewnością powiedzieć, że była to operacja przeprowadzona przez świat gangsterski, który miał swoje umocowanie we wszystkich służbach państwa. A według definicji tak właśnie działa mafia
– odważnie stawia tezę przewodnicząca komisji.
Jacek Karnowski w artykule „Czy zadrżą fundamenty?” próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy wieszczona przez publicystów zmiana na stanowisku premiera jest realna i co to może oznaczać dla Polski.
Dziennikarze nie wymyślili sobie tematu wymiany premiera. Ważni i często mający dostęp do realnej wiedzy politycy Prawa i Sprawiedliwości roznosili tę informację już od kilku tygodni. Sam słyszałem jednoznaczne zapewnienia, że sprawa jest już przesądzona. Można się jedynie dziwić, że temat pojawił się w przestrzeni publicznej tak późno. Pojawił się też na naszych łamach, w autorskiej rubryce Roberta Mazurka i Igora Zalewskiego, w formie zbyt jednoznacznej, przesądzającej. Doświadczenie dotyczące działań Nowogrodzkiej, czyli siedziby partii, musi nakazywać daleko idącą ostrożność. Tego typu „sianie” może bowiem zawsze oznaczać kilka komunikatów: rzeczywisty plan przeprowadzenia zmiany, badanie reakcji społecznej, testowanie nastawienia obozu. Nie można też wykluczyć, że poszczególni politycy próbują realizować własne cele, podkręcając lub wręcz kreując przekazywany komunikat. Wreszcie należy pamiętać, że Jarosław Kaczyński bardzo rzadko albo wręcz nigdy nie pracuje na jednym scenariuszu. Gdy tylko może, rozważa kilka wariantów, badając ich możliwe konsekwencje, korygując zamierzenia w zależności od sytuacji
– pisze naczelny „Sieci”.
W artykule „Piąty rozbiór Polski” Stanisław Janecki rozbiera na czynniki pierwsze postulaty zaprezentowane na ostatniej konwencji Platformy Obywatelskiej.
Program Platformy Obywatelskiej zaprezentowany 21 października („Samorządna Polska”) rzeczywiście różni się od poprzednich. I rzeczywiście mało w nim było jałowego pomstowania na Prawo i Sprawiedliwość. Tyle że ta w zamierzeniu optymistyczna wizja rozwoju Polski w rzeczywistości jest chyba najśmielszym w III RP programem demontażu, a wręcz likwidacji polskiego państwa. Czymś w rodzaju oddolnego rozbioru Polski. Piątego z kolei rozbioru (czwartym było rozgrabienie II RP przez Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki w 1939 r.). Oczywiście ten demontaż jest ubrany w piękne słowa. Grzegorz Schetyna mówił: „Uważamy, że mieszkańcy poszczególnych regionów najlepiej znają swoje lokalne problemy i sami potrafią je rozwiązywać. Uważamy, że będą lepiej zarządzać swoimi małymi ojczyznami niż partyjni urzędnicy. Dlatego opowiadamy się za maksymalnym wzmocnieniem samorządów”. A wszystko dlatego, że „partia, która jest obecnie u władzy […] buduje państwo scentralizowane i etatystyczne, w którym najważniejsze decyzje zapadają w Warszawie”. Realizacja wizji PO i Grzegorza Schetyny sprawiłaby, że najważniejsze decyzje zapadałyby w Brukseli, Berlinie i Paryżu oraz w regionach-landach. A polskie państwo nie byłoby do niczego potrzebne, przynajmniej jednolite państwo polskie
– pisze publicysta.
W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci” Arkadiusz Mularczyk podczas rozmowy z Jackiem i Michałem Karnowskimi („Niech Trybunał zdejmie niemiecki immunitet”) mówi o badaniu możliwości uzyskania reparacji od Niemiec. Komentuje również niechęć, głównie opozycyjnych środowisk do podjęcia tego tematu i zauważa duży wpływ niemieckiej prasy w Polsce.
Widać, że niemieckie polskojęzyczne tytuły bardzo dużą wagę przywiązują do tego tematu i próbują wywierać presję, by już, zaraz, natychmiast składać gdzieś tam wniosek w tej sprawie. Chodzi o to, by uzyskać korzystny dla Niemiec przełom. Widać, że ktoś tam wymyślił, iż zmusi nas do pośpiechu, raptownych działań i w ten sposób zamknie się temat jakąś spektakularną naszą klęską. Kiedy dostaję pytania od dziennikarzy niemieckich lub pracujących dla niemieckiego kapitału, widzę, że one w ogóle nie dotykają zasadniczej sprawy: potwornych zbrodni i strat, które nie zostały właściwie spłacone. Zamiast tego stawiają absurdalne tezy, że temat odszkodowań ma zastąpić sprawę tragedii smoleńskiej, że chcemy zrujnować relacje z Niemcami oparte na pojednaniu. Słowem – budują wrażenie, że to fanaberia. Ale nie damy się na to nabrać. Podjęcie tego tematu wymaga rozwagi, mądrości i tak będziemy działali
– wyjaśnia szef parlamentarnego zespołu ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od Niemiec za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej.
Konrad Kołodziejski w artykule „Naprawianie telewizji” komentuje nieustanne ataki opozycji partii rządzącej na przekaz Telewizji Polskiej.
Atak na TVP prowadzony jest dwutorowo. Z jednej strony kwestionowana jest rzetelność podawanych tam informacji, z drugiej – podejmowane są próby stygmatyzowania osób pracujących w telewizji publicznej. Służy temu szeroki kolportaż rzekomych analogii do czasów peerelowskiej propagandy, począwszy od nazywania „Wiadomości TVP” „Dziennikiem Telewizyjnym” i odmawiania osobom pracującym w TVP miana dziennikarzy („pracownicy” lub „funkcjonariusze”), poprzez oskarżenia o stosowanie cenzury, skończywszy na presji i czysto personalnych atakach. Najwięcej na ten temat miałby zapewne do powiedzenia Krzysztof Ziemiec, któremu jego dawni współpracownicy nie mogą do dziś zapomnieć „zdrady”, jaką jest firmowanie własną twarzą obozu dobrej zmiany. […] Przedmiotem publicznych analiz antypisu są także zarobki dziennikarzy TVP, co ma służyć uzasadnieniu tezy, że są oni konformistami sprzedającymi się władzy jak prostytutki. Jedna z reporterek TVP usłyszała od starszych pań demonstrujących przeciwko miesięcznicy smoleńskiej, że „ktoś jej jeszcze pewnie nie wypie…lił. Jak ją przeleci, to będzie dobrze”. Z kolei w lipcu inny reporter dowiedział się od posła Tomasza Lenza z PO, że „skończy jak Urban”.
Ponadto w tygodniku przeczytać można komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Jerzego Jachowicza, Roberta Mazurka, Aleksandra Nalaskowskiego, Wiktora Świetlika, Witolda Gadowskiego, Piotra Skwiecińskiego, Krystyny Grzybowskiej, Andrzeja Rafała Potockiego, Krzysztofa Feusette, Marty Kaczyńskiej czy Bronisława Wildsteina.
Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 30 października br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.SiećPrzyjaciół.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.