W dawnej Warszawie chodziło się do lokalu na stopkę i śledzia bądź lornetę z meduzą, dziś na shota i sandwicha. By się zabawić, szukano dyskotek albo dancingów, teraz młodzież bawi się w klubach. Czasy PRL minęły, ale w odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej – jak mówiła kobieta z komisji w „Psach” Władysława Pasikowskiego coraz częściej wspomina się lokale gastronomiczne, w których można było oderwać się od szarej rzeczywistości.
Kwintesencją knajp z czasów PRL jest słynny Lotos. Lokal podzielony jest na dwie części: tzw. szybkościowiec i na restaurację. Kiedyś w szybkościowcu można było skonsumować na stojąco lornetę z meduzą, czyli dwie pięćdziesiątki wódki z nóżkami. Bywalcy pili też piwo w żabkach zwanych też baryłkami czy granatami (buteleczki o pojemności 0,33 l). W sali restauracyjnej do dziś jest parkiet i miejsce dla orkiestry, choć nikt już z tego nie korzysta. Stałymi bywalcami lokalu byli filmowcy z pobliskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych. Dziś do Lotosu chadza m.in. piłkarz Legii Jakub Kosecki (25 l.). Golonka, tatar, wątróbeczki, schaboszczak, galareta, śledź – wszystko to palce lizać! Lotos to numer jeden wśród knajp rodem z PRL.
Ale w niczym nie ustępuje mu także popularna Mozaika przy ul. Puławskiej. Bardziej zakopconego od dymu tytoniowego lokalu nie było w mieście! Do Mozaiki przychodziło się na winiak lub wino. Przy pianinie siedział pan po kilku głębszych, ćmił dulca (palił papierosa) i plumkał na pianinie. Gdy ktoś chciał, by mu zagrał jego ulubioną melodię, stawiał mu szklaneczkę wina lub kieliszek winiaku. Dziś raz w tygodniu organizowany jest tu dancing. Pozostał nawet szyld ze starych czasów.
Najbardziej dziś znana z podsłuchów polityków knajpa Sowa i Przyjaciele kiedyś nazywała się Sielanka, a później Karczma Słupska. „Na Czerniakowskiej róg Gagarina ostatni tramwaj jęknął na szynach. Ostatni tramwaj, a za nim taxi. Bo tam się bawi warszawski Maxim” – to tekst Agnieszki Osieckiej z piosenki Zabawa w Sielance. To w Sielance warszawski bard Stasiek Wielanek (66 l.) dymał w miechy (grał na akordeonie). Sielanka, a później Karczma Słupska, była ostoją folkloru warszawskiego. Najlepszą w stolicy kaczkę podawano zaś w restauracji Gościniec Opolski przy ul. Puławskiej. Teraz jest tu Stary Dom, który otworzył aktor Piotr Adamczyk (43 l.).
Więcej o pijalniach, restauracjach i knajpach za czasów PRL, przeczytasz w najnowszym wydaniu tygodnika "ABC"!