Czarne chmury nad kolejnym bohaterem afery taśmowej. Okazuje się, że nie tylko politycy, ale i szef CBA musi mierzyć się z konsekwencjami swojej kompromitacji. Paweł Wojtunik stracił zupełnie autorytet w oczach swoich podwładnych po tym, jak na jaw wyszły jego plotkarskie rozmowy z Elżbietą Bieńkowską w ekskluzywnej restauracji.
Paweł Wojtunik bardzo stracił po aferze taśmowej w oczach swoich podwładnych. Okazuje się, że na ujawnionych nagraniach podwładni usłyszeli zupełnie innego szefa CBA niż ten, którego szanowali. Teraz Wojtunik musi się mierzyć z falą buntu na pokładzie CBA.
Teoretycznie afera taśmowa przyniosła CBA nieoczekiwane profity. Jak donosi "Rzeczpospolita", drzwiami i oknami do służb pchają się nowi rekruci. W samej tylko Bydgoszczy, gdzie ma powstać nowa delegatura, na 30 miejsc już wpłynęło 120 aplikacji. Kadrowcy specsłużb mają więc w czym wybierać.
Gorzej, że w samym CBA wzbiera fala buntu przeciwko skompromitowanemu Wojtunikowi.
Szef był zawsze uważany za twardego, powściągliwego faceta, a w tej rozmowie pokazał inną twarz, trochę plotkarza, trochę bawidamka, puszył się, za dużo mówił o sprawach służbowych. Ośmieszył się, a śmieszność nie sprzyja relacjom w służbie
mówi "Gazecie Wyborczej" wysoki funkcjonariusz CBA.
Jak donosi dalej gazeta Wojtunik może liczyć tylko na wsparcie swojego zastępcy, lojalnego Janusza Czerwińskiego, z którym całe lata przepracował w CBŚ. Tymczasem już drugi zastępca - Maciej Klepacz - który do CBA przeszedł z ABW, otwarcie szykuje się do zajęcia miejsca skompromitowanego w rozmowie z Elżbietą Bieńkowską Wojtunika.