Fenomen powstań zawsze budził emocje, rodził się kult wydarzeń i bohaterów, legendy, pieśni, sztuka – wszystko to inspirowane duchem walk. Ówcześnie na gwałtowne zaburzenia polityczne używano obu terminów. Powstanie nazywano rewolucją i na odwrót – pisze Martyna Deszczyńskana łamach „wSieci Historii”.
Martyna Deszczyńskana w artykule przybliża fenomen XIX-wiecznych powstań, które były ważnym elementem ówczesnej rzeczywistości. Powstania czy rewolucje najsilniej bowiem pokazywały jakość życia społeczeństw i ich sposób zorganizowania, a także powszechnie panujące nastroje. W tym czasie miały miejsce także najbardziej znane zrywy Polaków, ale także innych narodów.
Chwytano za broń w celu obalenia niechcianej władzy, uzyskania niepodległości, autonomii, wprowadzenia ustroju parlamentarnego i konstytucji, zniesienia podatków i pańszczyzny, emancypacji grup na tle języka, religii etc. – pisze autorka i zastanawia się, jak na tym tle wyglądają nasze powstania w XIX w. – Nazwanie awanturnictwem polskich zrywów niepodległościowych mija się z prawdą. Mit ten ukuły usłużne historiografie zaborcze i reżimy absolutystyczne walczące z rewolucjami. To właśnie rewolucje i powstania były bowiem normą tej epoki, na którą wpływ wywarły wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1773–1783) i rewolucja francuska (1789–1799). Od 1789 r. do początku XIX w. kilkanaście wystąpień zbrojnych targało Francją – tzw. I komuna Paryża, powstania w wielu miastach, Marsylii, Tulonie, w Wandei, zbrojny spisek tzw. szuanów w północnej Francji. Polacy w tym czasie wystąpili po stronie Napoleona, a jego zwycięstwo nad Prusami umożliwiło wystąpienie w Wielkopolsce – było to jedyne skuteczne w XIX w. nasze powstanie (1806). Dowodzi to nie tylko naszej skuteczności, lecz także siły sojusznika o wspólnych z nami celach. Ziemie polskie były ważne ze względów strategicznych, toteż Napoleon utworzył potem Księstwo Warszawskie (1807). Rok później przeciw Francuzom wybuchło powstanie Hiszpanów, które tłumiły także siły polskie… Wyprawa cesarza na Moskwę (1812) wywołała lokalną polską irredentę na Litwie przeciw caratowi.
W numerze przeczytamy również „Syberyjskie dzieci cesarzowej” autorstwa Agnieszki Hałaburdzin-Rutkowskiej. Autorka pisze, w jaki sposób rewolucja październikowa odbiła się na Polakach mieszkających w Rosji. Byli oni przeważnie potomkami zesłańców oraz emigrantów zarobkowych, których nie ominął los tysięcy – śmierć podczas zamieszek. Autorka pisze, że w tym trudnym czasie Polacy rozpoczęli akcję ratowania sierot.
16 września 1919 r. z inicjatywy Anny Biełkiewicz – córki zesłańca, jednego z budowniczych Kolei Transsyberyjskiej – powstał we Władywostoku Polski Komitet Ratunkowy Dzieci Dalekiego Wschodu. Jego wysłannicy przemierzali całą Syberię, wyciągając z sierocińców, ochronek, przytułków osierocone polskie dzieci i wysyłając je do Władywostoku, gdzie przygotowano dla nich tymczasowe schronienie. Niektóre dzieci były przekazywane pracownikom Komitetu przez własnych rodziców będących w tragicznej sytuacji materialnej. Chcieli, by chociaż one wróciły do wymarzonej ojczyzny, która zaledwie rok wcześniej odzyskała niepodległość. Liczba dzieci szybko rosła, a zasoby Komitetu się kończyły. Anna Biełkiewicz udała się do Japonii i zwróciła o pomoc do tamtejszego Ministerstwa Armii Lądowej oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Japończycy natychmiast wydali zgodę na wjazd dzieci do ich kraju. Pierwsze statki z małymi uchodźcami wypłynęły z Władywostoku w lipcu 1920 r. W ciągu najbliższego roku zorganizowano pięć takich transportów, dzięki którym do Japonii trafiło ok. 400 dzieci – pisze autorka tekstu.
Dowiemy się również „Jak Adolf Hitler został antysemitą”.
Obecnie antysemityzm najbardziej jest kojarzony z ideologią nazistowską, a zwłaszcza z jej twórcą Adolfem Hitlerem. Paradoksalnie młody Hitler utrzymywał przyjazne stosunki z Żydami, jego droga do antysemityzmu okazuje się zaś nie tak prosta, jak wcześniej sądzono - w nowym numerze miesięcznika Aleksander Popielarz zestawia ze sobą różne teorie na temat wykształcenia się poglądów antysemickich u kanclerza Rzeszy.
Na temat tego, jak i kiedy Hitler stał się antysemitą, powstały zarówno mniej lub bardziej sensowne teorie, jak i sensacyjne oraz na wpół legendarne opowieści. Warto odnieść się do popularnego przekonania o tym, jakoby Hitler nabrał urazy do Żydów po tym, jak jego aplikacja do Akademii została odrzucona przez żydowskich profesorów. W rzeczywistości żaden z decydujących o wyniku jego egzaminu nie był Żydem (za to jednym z egzaminatorów był polski malarz Kazimierz Pochwalski). Co więcej, jedynie dyrektor drugiego wydziału malarstwa Alois Delug był modernistą, tak więc przyszły kanclerz Rzeszy Wielkoniemieckiej, opowiadający się za tradycyjnymi formami w sztuce, nie mógł o swoje niepowodzenie oskarżyć zwolenników „żydowskiej moderny” – pisze Aleksander Popielarz.
W nowym numerze Jan Żaryn podejmuje próbę ustalenia rzeczywistej liczby Polaków pomagających Żydom uchronić się przed Holokaustem podczas II wojny światowej:
Ja uważam, że mogło być ich nawet milion. Historycy są zgodni, że co najmniej kilkaset tysięcy; Władysław Bartoszewski twierdził jeszcze w latach 60. XX w., że było ich do 300 tys., ale wtedy gdy to mówił, jego przyjaciele żydowscy żartowali, że pewnie by tak chciał, bo to polski patriota. Dziś już nie żartują. Jak wiadomo, w czasie wojny istniały dwie formy pomocy zorganizowana (o czym piszę we wstępie) i niezorganizowana – pisze.
W przypadku pomocy niezorganizowanej, indywidualnej lub wspólnotowej (dotyczy to np. żeńskich zgromadzeń zakonnych) istnieje olbrzymia trudność w policzeniu skali tej pomocy. Z jednej bowiem strony, zapewne nie wszystkie np. siostry zakonne były informowane o pochodzeniu dzieci przebywających w internatach zakonnych, ale za to wszystkie z danego domu mogły ponieść karę śmierci w chwili odkrycia „zbiega”. Wg listy osobowej stworzonej przez żeńskie zgromadzenia zakonne i przekazanej naszemu Komitetowi dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, którego kolekcja znajduje się w AAN, sióstr inicjujących pomoc Żydom (głównie dzieciom) było co najmniej 350 z ponad 60 domów położonych na terenie GG, z 18 zgromadzeń – kontynuuje.
O niepodległościowej walce zapomnianego Tomasza Arciszewskiego pisze Mariola Kaca-Błasińska w artykule „Tomasz Arciszewski w służbie polskiej sprawie”. W swoim artykule autorka dokładnie opisuje kim był Tomasz Arciszewski, jak przyczynił się do walki o niepodległość Polski oraz jaką odegrał rolę w czasie II wojny światowej.
Przyszły polityk urodził się 4 listopada 1877 r. we wsi Sierzchowy na ziemi łódzkiej. Pochodził z rodziny o patriotycznych korzeniach. Jego ojciec Mikołaj brał udział w powstaniu styczniowym, zmarł jednak bardzo wcześnie. Tomasz już jako dziewięciolatek podjął pracę w garbarni, aby pomóc matce Helenie w utrzymaniu rodziny. W 1893 r. przyjechał do Sosnowca, gdzie przez dwa lata pracował w fabryce, skąd został jednak usunięty za zorganizowanie strajku.
W 1896 r. wstąpił do PPS, gdzie występował pod pseudonimami: Stanisław, Marcin, Szymon, Siłacz. W 1898 r. zaangażował się w organizację obchodów 1 maja w Sosnowcu. Swoją aktywną postawą za- interesował niestety nie tylko działaczy partyjnych, lecz również policję rosyjską. Efektem tego był przymusowy wyjazd. „Stanisław” został wysłany do Londynu, a następnie do Bremen w Niemczech. W 1900 r. wrócił do kraju, szybko został jednak ujęty i skazany na trzy lata więzienia. Był członkiem Organizacji Bojowej PPS od jej powstania w 1904 r. Uczestniczył w akcjach ekspropriacyjnych oraz zamachach na urzędników carskich. Jednym z najsłynniejszych tego typu wydarzeń była akcja pod Bezdanami, w której udział brało czterech przyszłych premierów – Tomasz Arciszewski, Józef Piłsudski, Aleksander Prystor i Walery Sławek.
Więcej artykułów w nowym numerze miesięcznika „wSieci Historii” w sprzedaży już od 22 marca, dostępny także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika „Sieci” wraz z miesięcznikiem historycznym w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji internetowej www.wPolsce.pl.