Rok 2014 przyniósł w jej życiu wiele zmian. Dzięki temu jest silniejsza. Tylko nam opowiedziała o starości w zawodzie aktora. Takiej Katarzyny Glinki nie znacie: silnej, niezależnej i przełamującej społeczne tabu.
Swego czasu było głośno o pani negocjacjach z magazynem dla panów. Sesja nie doszła do skutku. Dlaczego? Katarzyna Glinka: Bo eksponowanie nagiego ciała jest mniej interesujące. Im mniej się widzi, tym bardziej uruchamiają się zmysły. Nie trzeba odsłaniać wszystkiego.
Czyli takie zdjęcia nie wchodzą w grę? KG: W moim zawodzie ciało jest instrumentem. Mimo wielu propozycji nigdy nie skusiłam się na sesję dla „Playboya”.
Dostała pani kiedyś „niemoralną propozycję”? KG: Nie będę szokująca, nie opowiem o swoich doświadczeniach, bo ich po prostu nie mam. Od zawsze miałam silny kręgosłup moralny. Nic za wszelką cenę – to moje motto. (...)
Danuta Stenka mówiła w wywiadzie, że 50 lat to dla aktorki zawodowa śmierć. Wiek ma aż takie znaczenie w tej profesji? KG: Ma ogromne znaczenie! Tym bardziej, że w Polsce stawia się jednak na mężczyzn. Scenariusze filmowe opowiadają historie mężczyzn. Kobieta ma w filmie i społeczeństwie rolę drugoplanową. Nie docenia się kobiet w wieku 40 czy 50 lat – a wtedy przecież są najciekawsze: mają ogromną dojrzałość emocjonalną, świadomość siebie, atrakcyjność wizualną. I doświadczenie, którego nie ma żadna 20-letnia aktorka. Aż żal, że tego się tak często nie wykorzystuje.
Starość to temat tabu. KG: Tak, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. (...) Nie ma się czego wstydzić. Starość może być sexy! (...)
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze magazynu "ABC LOOK!", dodatku do tygodnika "ABC".