W 2012 r. we wsi Chałupki k. Szczekocin doszło do jednej z najtragiczniejszych katastrof kolejowych w Polsce. W wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ponad 150 zostało rannych. Mimo upływu lat winni tragedii nadal nie zostali jednak osądzeni. Ich proces nie mógł ruszyć, ponieważ jeden z oskarżonych nie pojawił się na sądowej sali.
Przed Sądem Okręgowym w Częstochowie miał się rozpocząć proces w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami w marcu 2012 r. Sąd jednak odroczył rozprawę do 7 lipca, z powodu nieobecności jednego z oskarżonych, dyżurnego ruchu Andrzeja N. Od 3 czerwca przebywa on w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu. W sądzie stawiła się druga z oskarżonych, dróżniczka Jolanta S. Obrońca oskarżonego Andrzeja N., Witold Pospiech, złożył wniosek o wyłączenie rozprawy z jawności. Przedstawiając opinie biegłych psychiatrów, przekonywał, że obecność kamer na sali sądowej spowoduje zamknięcie się w sobie oskarżonego. Ponadto obrońca Andrzeja N. stwierdził, że jawność rozprawy może doprowadzić do zakłócenia porządku publicznego z powodu obecności na sali osób poszkodowanych w katastrofie. Prokurator Marek Mazur nie podzielił jego obaw i nie zgodził się na wyłączenie rozprawy z jawności. Jego zdaniem z opinii lekarzy nie wynika wprost, by jawność rozprawy miała wpływ na możliwość uczestnictwa N. w procesie. Śledczego poparli oskarżyciele posiłkowi, w tym były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, reprezentujący PKP Polskie Linie Kolejowe. Sędzia Jarosław Poch wyraził natomiast przekonanie, że z decyzją w tej sprawie należy wstrzymać się do czasu zasięgnięcia opinii lekarzy z Lublińca. Jeżeli biegli orzekną niezdolność N. do udziału w procesie, sąd może zdecydować o wyłączeniu go do odrębnego postępowania.
3 marca 2012 r. pod Szczekocinami zderzyły się czołowo pociągi TLK „Brzechwa” z Przemyśla do Warszawy i Interregio „Jan Matejko” relacji Warszawa – Kraków. Po ponad dwóch latach śledztwa prokuratura zebrała materiał dowodowy zawarty w 122 tomach. Prokuratura postawiła zarzuty niemyślnego spowodowania katastrofy i fałszowania dokumentacji Jolancie S., dyżurnej ruchu ze Sprowy, i Andrzejowi N., dyżurnemu ze Starzyn. Według oskarżenia Andrzej N. zezwolił na wjazd pociągu na niewłaściwy tor. Jolanta S. skierowała pociąg na właściwy tor, jednak nie upewniła się, dlaczego system kontroli ruchu sygnalizował, że tor jest zajęty. Oskarżeni nie przyznali się do winy. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy oskarżonym grozi do ośmiu lat więzienia. Za poświadczenie nieprawdy w dokumentach – do pięciu lat pozbawienia wolności. Z opinii specjalistów wynika, że zawinili nie tylko dyżurni, ale też maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone. Tuż przed zderzeniem pociąg relacji Przemyśl – Warszawa jechał z prędkością 98 km/h, a pociąg z Warszawy do Krakowa z prędkością 40 km/h. Pierwszy ze składów rozpoczął hamowanie z prędkości 118 km/h w odległości 250 m od miejsca zderzenia, a pociąg relacji Warszawa – Kraków z prędkości 100 km/h w odległości 400 m od miejsca katastrofy.