- Jeśli ktoś chce płacić za moje rady, to czemu ja mam tego nie przyjmować? - stwierdził Aleksander Kwaśniewski zapytany o doradzanie dyktatorowi Kazachstanu, Nursułtanowi Nazarbajewowi. Były prezydent stwierdził, że nie wstydzi się swojej fuchy, bo... od zarobionych pieniędzy płaci podatek, a przyjęcie wypłaty uważa za swój obowiązek wobec Polski!
Brzydka rysa pojawiła się na nie najświeższym już wizerunku Aleksandra Kwaśniewskiego, gdy na jaw wyszło, że były prezydent, za sowite wynagrodzenie, lobbuje w Europie i na świecie na rzecz Kazachstanu i doradza dyktatorowi Nursułtanowi Nazarbajewowi. Były polski prezydent zarzeka się jednak, że niczego się nie wstydzi. Cóż, pieniądz jest pieniądz...
Nie tylko się nie wstydzę, ale uważam, że nasza niezależna, międzynarodowa grupa dokonuje niezwykle istotnej rzeczy. Staramy się, żeby Kazachstan był bliżej struktur światowych i europejskich
przekonywał Kwaśniewski w radiu Zet. Sumienie byłej gwiazdy lewicy uspokoiły pieniądze dyktatora płacone za jego usługi, a także... podatek, który od nich płaci.
W wielu miejscach robię to pro bono. Natomiast jeśli jest oferta z płaceniem, a ja płacę od tych pieniędzy podatki, to nie widzę w tym nic nagannego
rozgrzeszał się Kwaśniewski i sprytnie racjonalizował swoją postawę:
Kazachstan walczy o to, by zostać m.in. członkiem WTO. Tam musi być jednak hierarchiczny ustrój. Jeżeli dziś mamy pretensje do Nazarbajewa, to pamiętajmy, że jeśli nie on, to wygra Rosja.
Prezydent i dyktator Kazachstanu, Nursułan Nazarbajew
Zdaniem Kwaśniewskiego, gdy ktoś proponuje mu wynagrodzenie, on uważa za swój obowiązek je przyjąć!
Wobec mojej rodziny i mojego państwa. Dzielę się tymi pieniędzmi z fiskusem. Jeśli ktoś chce płacić za moje rady, to czemu ja mam tego nie przyjmować?
stwierdził w radiu doradca Nazarbajewa.
Kwaśniewski w nie najlepszej formie: