Atak na Andrzeja Dudę po debacie w TVP był zaaranżowany! Andrzej Hadacz, słynny "obrońca krzyża" miał zostać do tego nakłoniony przez Roberta G. Za współpracę mężczyzna obiecywał Hadaczowi mieszkanie komunalne.
To był jeden z największych skandali kampanii prezydenckiej. Po debacie Duda-Komorowski w TVP kandydat PiS został obrzucony wyzwiskami przez Andrzeja Hadacza. "Jesteś pisowską wścieklizną!" - wrzeszczał Hadacz. Doszło też do szarpaniny pomiędzy prowokatorem a sympatykami PiS.
Kim jest Hadacz? Po katastrofie smoleńskiej był niemal codziennie widywany przy Pałacu Prezydenckim. Media przedstawiały go jako "obrońcę krzyża". Dodajmy - obrońcę bardzo agresywnego i wulgarnego, którego wybryki służyły kompromitacji ludzi modlących się na Krakowskim Przedmieściu.
W kampanii prezydenckiej Hadacz wsparł Bronisława Komorowskiego. Przytulał się do prezydenta, towarzyszył mu w spacerach po wakacji. Pojawił się też na debacie w TVP, gdzie wywołał potężną awanturę. Zdaniem dziennikarzy Radia Zet ten atak mógł być zaaranżowany. Do akcji miał namówić Hadacza Robert G., zatrzymany później przez CBA w zupełnie innej sprawie. Podczas przeszukania w jego domu agenci CBA znaleźli dokumenty wskazujące na współpracę G. z Hadaczem. Mężczyzna miał obiecywać przydzielenie mężczyźnie mieszkania komunalnego.
Jak podaje Radio Zet Robert G. przyznał w prokuraturze, że obiecywał pomoc Hadaczowi. Zrobił to, by było mu go żal.