Do wałbrzyskiego magistratu trafiło zgłoszenie dotyczące odnalezienia w okolicach miasta pociągu z okresu II wojny światowej. Jest jednak mało prawdopodobne by był to słybby transport, którym pod koniec wojny wywożono z Wrocławia dzieła sztuki i kosztowności. Osoby, które zlokalizowały pociąg domagają się znaleźnego.
Do Urzędu Miasta Wałbrzycha trafiło w środę zgłoszenie o zlokalizowaniu pociągu z czasów II wojny światowej. Władze zapowiedziały, że przekażą informację do odpowiednich ministerstw. Według samorządowców i eksperta niewydobyte dotąd znalezisko nie jest raczej legendarnym pociągiem z poniemieckimi skarbami.
Od kilku dni media informują, że w okolicach Wałbrzycha zlokalizowano historyczny pociąg z okresu II wojny światowej. Prawnicy reprezentujący dwie osoby prywatne zgłosili ten fakt miejscowemu samorządowi. Domagają się od Skarbu Państwa uznania prawa do zażądania przysługującego im – ich zdaniem - 10 procent znaleźnego. Pojawiły się spekulacje, że może chodzić o tzw. pociąg ze złotem i innymi cennymi rzeczami, którym pod koniec wojny rzekomo wywieziono z Wrocławia kosztowności oraz dzieła sztuki. Nigdy nie odnaleziono jednak zawartości ani samego pociągu.
Na konferencji prasowej rzecznik wałbrzyskiego magistratu Arkadiusz Grudzień wyjaśnił, że po przeanalizowaniu zgłoszenia urząd zdecydował o jego formalnym przyjęciu i przekazaniu go do trzech ministerstw: obrony narodowej, skarbu oraz kultury i dziedzictwa narodowego.
W piśmie nie podano dokładnego adresu, ale nie ulega wątpliwości, że zgłoszenie o lokalizacji pociągu dotyczy terenu naszego miasta. To pociąg o charakterze militarnym i w zgłoszeniu nie wskazano, by znajdowały się w nim np. kosztowności. Chodzi bardziej o wyposażenie wojskowe
--dodał Grudzień. Rzecznik zaznaczył, że po przekazaniu zgłoszenia właściwym resortom samorząd Wałbrzycha nie będzie sam podejmował działań, które miałyby doprowadzić do zabezpieczenia miejsca, gdzie ma być pociąg.
Leszek Adamczewski, poznański dziennikarz i pisarz specjalizujący się w tajemnicach II wojny światowej uważa, że bardzo mało prawdopodobne jest, aby znaleziony obiekt był pociągiem wypełnionym skarbami.
Po wojnie powstała legenda, że między Świebodzicami a Wałbrzychem - na linii kolejowej 61,1 - w jakiejś górze jest ukryty jakiś pociąg, dwie lokomotywy i wagony opancerzone, ze skarbami i zbiornikami z gazem. Prawdopodobnie to klasyczny przypadek powstania mitu - podobno po wojnie jakiś wałbrzyski górnik przy piwie opowiadał komuś, że zna jakiegoś niemieckiego kolejarza, który twierdzi, że tak jest. Potem ta informacja zaczęła żyć własnym życiem. Mam wrażenie, że ktoś teraz wrócił do tej starej legendy, choć polscy poszukiwacze już dawno doszli do wniosku, że to mit
--powiedział Polskiej Agencji Prasowej Adamczewski.
Zbadaliśmy przede wszystkim niemieckie dokumenty, w których musiałby się zachować jakiś ślad po tunelu na tej trasie - a takiego śladu nie ma. Jeżeli chodzi o aktualną sprawę w Wałbrzychu, to wszelkie doniesienia o pociągu oparte są na tym, co mówią znalazcy, podobno na postawie wyników badań georadarowych. Ale wyniki badań georadarowych bardzo często są mylące, wielokrotnie obserwowałem takie wypadki. Zresztą może gdzieś tam stary pociąg gdzieś stoi w jakimś zawalonym tunelu, sztolni, co jest mało prawdopodobne, ale tego nie można wykluczyć. Jestem jednak przekonany, że nie ma tam nic, co można by uznać za skarby
--twierdzi Adamczewski.
Dziennikarz dodaje, że w Polsce, w przeciwieństwie do niektórych krajów w Europie, nie ma precedensu wypłacania znalazcom 10 proc. wartości znaleziska (chodzi o obiekty zabytkowe, nie zwykłe utracone przedmioty, za odnalezienie których przysługuje "znaleźne").
W przeszłości, nawet jeżeli jakieś pieniądze wypłacano, to było to oparte na prywatnych umowach, o których oficjalnie nikt nic nie wie. Obecne przepisy przewidują, że za bardzo cenne rzeczy, które ktoś gdzieś przypadkiem znajdzie, bo nie może to być wynik świadomych poszukiwań, wypłaca się pewne sumy, ale niewiele. Nie ma kar za prowadzenie takich poszukiwań, jak to ma miejsce w niektórych niemieckich landach. W Polsce generalnie jest tak, że można szukać skarbów, ale nie można ich wykopywać, choć nie jest to do końca przestrzegane, bo nie da się posłać policjantów za każdym poszukiwaczem. Można powiedzieć tak - polskie prawo pozwala szukać skarbów, ale nie powinno się ich znajdować, chyba że przypadkiem
--mówi Adamczewski.
Według polskich przepisów, można legalnie poszukiwać ukrytych lub porzuconych zabytków z wykorzystaniem m.in. detektorów metali, ale trzeba mieć odpowiednią zgodę. Jak informuje Narodowy Instytut Dziedzictwa, „wystarczy zgłosić zamiar prowadzenia takich poszukiwań odpowiedniemu wojewódzkiemu konserwatorowi zabytków i uzyskać stosowne pozwolenie. Każdy pasjonat historii ma zatem możliwość legalnego poszukiwania zabytków i przekazywania bez żadnych obaw informacji o znalezionych przedmiotach”. W myśl prawa wszystkie przedmioty będące zabytkami archeologicznymi odkrytymi, przypadkowo znalezionymi albo pozyskanymi w wyniku badań archeologicznych, stanowią własność Skarbu Państwa.