W trakcie rozmowy przeprowadzonej w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych przedstawiono rosyjskiemu ambasadorowi stanowczy protest w związku z jego wypowiedziami w programie telewizyjnym.
Polski MSZ wyraził stanowczy protest w związku z wypowiedzią ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa w jednym z wywiadów telewizyjnych. Słowa ambasadora uznano za nieprawdziwe i sprzeczne z ustaleniami historyków. Andriejew zapewnił, że nie miał zamiaru obrażać narodu polskiego.
Ambasador Rosji w Polsce został wezwany do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w związku z jego wypowiedzią w wywiadzie dla TVN24.
Polityka Polski doprowadziła do tej katastrofy we wrześniu 1939 roku, bo w ciągu lat 30. XX wieku Polska przez swoją politykę wielokrotnie blokowała zbudowanie koalicji przeciwko Niemcom hitlerowskim. Częściowo Polska była więc odpowiedzialna za tę katastrofę, do której doszło we wrześniu
--mówił w tym wywiadzie Andriejew. Zaprzeczył również, jakoby wkroczenie Armii Czerwonej do Polski 17 września 1939 roku było agresją.
Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski poinformował po spotkaniu, że "ambasador Federacji Rosyjskiej został przyjęty przez jednego z dyrektorów Departamentu Wschodniego MSZ". Podkreślił, że w trakcie rozmowy przedstawiono rosyjskiemu ambasadorowi stanowczy protest w związku z jego wypowiedziami w programie telewizyjnym.
W rozmowie zwrócono uwagę, że wypowiedzi te są nieprawdziwe i stoją w sprzeczności z ustaleniami historyków polskich i rosyjskich, m.in. pracujących w ramach Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Przypomniano, że Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR potępił Pakt Ribbentrop-Mołotow, a Duma Rosyjska wydała uchwałę w sprawie zbrodni katyńskiej. Traktujemy wypowiedzi ambasadora jako stojące w sprzeczności z tymi aktami. Ambasadorowi Rosji przypomniano, że rolą dyplomaty jest budowanie klimatu zaufania i praca na rzecz rozwoju stosunków z krajem akredytacji, czemu jego ostatnie wypowiedzi nie służą
--głosi komunikat MSZ ogłoszony po poniedziałkowym spotkaniu.
Po spotkaniu w MSZ rosyjski ambasador zapewniał w rozmowie z dziennikarzami, że "nie miał zamiaru obrażać kogokolwiek, obrażać narodu polskiego". Pytany przez dziennikarzy, czy podtrzymuje swoje słowa, odparł:
Wyjaśniłem, że to była niesłuszna interpretacja. Nie miałem na myśli, że Polska ma współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. Miałem na myśli, że polityka rządu polskiego w latach 30. doprowadziła do katastrofy Polski
-- podkreślił Andriejew.