Bardzo wiele wskazuje na to, że Robert Lewandowski zdobywając Puchar Niemiec w minioną sobotę rozegrał jednocześnie swój ostatni mecz w Bayernie Monachium. Co prawda jego kontrakt z Bawarczykami jest ważny jeszcze trzy lata, ale Polak ewidentnie chce odejść do Realu Madryt. Według naszych informacji, właśnie przenosiny do stolicy Hiszpanii są w tym momencie w jego przypadku priorytetem. Wersja alternatywna to przydłużenie kontraktu z Bayernem Monachium na jeszcze lepszych warunkach na co Bawarczycy mocno kręcili nosem. Akurat w przypadku "Lewego" występ na Euro we Francji nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia w kwestii wartości. Nawet gdyby w spektakularny sposób sięgnął z kadrą Nawałki po mistrzostwo Europy to i tak kwota za transfer oscylowałaby w granicach stu milionów euro. Jak teraz.
Bardzo wiele wskazuje na to, że Robert Lewandowski zdobywając Puchar Niemiec w minioną sobotę rozegrał jednocześnie swój ostatni mecz w Bayernie Monachium. Co prawda jego kontrakt z Bawarczykami jest ważny jeszcze trzy lata, ale Polak ewidentnie chce odejść do Realu Madryt. Według naszych informacji, właśnie przenosiny do stolicy Hiszpanii są w tym momencie w jego przypadku priorytetem. Wersja alternatywna to przydłużenie kontraktu z Bayernem Monachium na jeszcze lepszych warunkach na co Bawarczycy mocno kręcili nosem. Akurat w przypadku "Lewego" występ na Euro we Francji nie ma jakiegoś wielkiego znaczenia w kwestii wartości. Nawet gdyby w spektakularny sposób sięgnął z kadrą Nawałki po mistrzostwo Europy to i tak kwota za transfer oscylowałaby w granicach stu milionów euro. Jak teraz.
Robert i jego sztab doskonale zdają sobie sprawę, że w tak komfortowej sytuacji jak obecnie nasz napastnik może się już nie znaleźć. Dlatego trzeba tak ją rozegrać, aby zyskać jak najwięcej. I finansowo i sportowo. Niemcy jeszcze kilka miesięcy temu nazywali taką postawę zachłannością. W poważnych niemieckich tytułach pojawiły się artykuły szkalujące reprezentanta Polski właściwie w momencie, gdy ten bił rekord za rekordem i zachwycał nie tylko naszych zachodnich sąsiadów. Znając realia, można było przypuszczać, że "Die Welt" i inne tytuły komunikowały po prostu to czego nie wypadało powiedzieć działaczom Bayernu.
Co bardziej wnikliwie analizujący mecze Bundesligi zauważali, że mimo fantastycznej gry "język ciała" Lewandowskiego, jego gesty, reakacje wskazywały na to, że przestaje być w ekipie Pepa Guardioli szczęśliwy. Wystarczyłoby, że Niemcy przystaliby na wciąż aktualną ofertę Realu i Robert mimo tego, że kupił piękny dom w Monachium spakowałby się bez żalu. Sęk w tym, że nie do końca wiadomo czego teraz pragną działacze Bayernu. Sądząc po ostatnich publikacjach tych tytułów, które wcześniej były wobec Polaka tak stanowcze, teraz i postawa Bayernu jest nieco bardziej koncyliacyjna. Być może odejście w tym samym czasie trenera (Guardiola przenosi się do Manchesteru City) i także najlepszego strzelca Bundesligi to jest zbyt wiele dla klubu, który ceni sobie ciągłąść pracy i na pewno nie planuje żadnej rewolucji.
Poza tym, dla Bayernu, który m.in z Realem chce wojować o zwycięstwo w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie mimo perspektywy zarobienia na "Lewym" ogromnych pieniędzy (do Bayernu trafił z Borussii Dortmund bez kwoty odstępnego) taki transfer byłby jednak jakąś wizerunkową porażką. Ewentualna zgoda na gigantyczną podwyżkę dla Polaka i przedłużenie kontraktu do 2021 roku wcale nie są takie niemożliwe.
Prawdopodobnie jednak zwycięży opcja numer jeden, czyli do transferu dojdzie. Niemcy też zdają sobie sprawę, że ich zawodnik ewidentnie chce pograć u "Królewskich". Następnej okazji pewnie nie będzie, bo hiszpański klub z reguły nie buduje swojej siły ofensywnej w oparciu o graczy zbliżających się do trzydziestki (jeśli już kogoś bierze to awaryjnie i za niewielkie pieniądze). W Bayernie po prostu wiedzą, że czasem lepiej nawet takiego asa jak Lewandowski wypuść w odpowiednim momencie niż na siłę trzymać w złotej klatce.
Cezary Kowalski (Polsat Sport)