Jan Kulczyk nie żyje. Wiadomość podana przez Kulczyk Holding zaskoczyła wszystkich. I trudno się dziwić, że wywołała pytania, co de facto stało się z najbogatszym Polakiem.
Doniesienia gazety Michnika rozbudzają emocje. Według jej źródeł biznesmen zmarł w Wiedniu w wyniku komplikacji po „drobnym zabiegu kardiologicznym”. Współpracownik Kulczyka informował, że biznesmen miał wyjść dziś ze szpitala, a tego samego dnia miał być na kilku spotkaniach w Warszawie.
Okoliczności śmierci Jana Kulczyka budzą emocje w internecie.
Zmarł najbogatszy bydgoszczanin. Najwybitniejszy biznesmen postkomunistyczny. Mistrz zarządzania ryzykiem w transakcjach z państwem. Człowiek, który pierwszego miliona nie ukradł, jedynie dostał od taty - oficera służb specjalnych PRL. Czy to brzmi superlatywnie? Tylko znowu ten Wiedeń...— pisze Jan Filip Staniłko.
Zaś dziennikarz śledczy TVN24 Robert Zieliński sugeruje, że oficjalna wersja wydarzeń nie jest prawdziwa. Na uwagę, że w Wiedniu Jan Kulczyk miał „drobny zabieg kardiologiczny” Zieliński odparł krótko:
Nie.
Ciekawe, jak się rozwinie jego teza.
W innym wpisie Zieliński wskazuje, że po śmierci Kulczyka w Moskwie „otwierają szampana”.
Piszcie co chcecie: odszedł jedyny Polak, który prowadził globalne biznesy. I jestem pewien, że w Moskwie strzeliły korki od szampanów — zaznacza Zieliński.
Z kolei Samuel Pereira dziwi się reakcji mediów tzw. mainstreamowych.
Nie wiem czy nagła śmierć Kulczyka była przez kogoś przewidywana - komentarze po w głównych mediach przewidywalne do bólu — zauważa dziennikarz.
Prawnik Mariusz Muszyński również nie kryje zdziwienia.
Kulczyk zmarł w wyniku „powikłań pooperacyjnych” A nie robił chyba operacji z pakietu NFZ w Pacanowie. Coś nie gra, choć racjonalny jestem — zastanawia się.
Maciej Sankowski wskazuje natomiast na inny aspekt sprawy:
Nie zapominam, że dr. Kulczyk tworzył fascynujące historie. Również te zapisywane w aktach śledztw.
Więcej na wPolityce.pl