"Drodzy rodacy, jestem niezwykle wzruszony. Dziękuję bardzo" - tymi słowami prezydent Andrzej Duda rozpoczął swoje orędzie.
Ceremonia zaprzysiężenia wzbudziła uznanie, także ekspertów protokołu dyplomatycznego. Podobne uznanie wywołało orędzie prezydenta. Szczególnie gdy dziękował swojemu mentorowi - Lechowi Kaczyńskiemu:
Szanowni Państwo, dziękuję moim poprzednikom - prezydentom wybranym przez naród w demokratycznych wyborach. Ale w szczególności chciałem podziękować temu, którego nie ma już wśród nas - panu prof. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Państwo może pamiętacie, że w czasie mojego wystąpienia na mojej pierwszej konwencji powiedziałem, że przed laty zaprowadziła mnie do niego droga mojego wychowania, przygotowania uniwersyteckiego, doktoratu. Zaprowadziła mnie do niego i wtedy, obok niego, dojrzewałem do polityki. Polityki rozumianej jako troska o dobro wspólne - w znaczeniu dobra narodu, państwa sprawiedliwego, które broni słabszych i nie musi bać się silnych. Mogę powiedzieć, że ta droga, o której mówiłem podczas kampanii, doprowadziła mnie tutaj - bo to rodacy wyprowadzili mnie na urząd prezydenta.
Niestety - nie obyło się bez kontrowersji - zwłaszcza w wykonaniu członków PO, którzy buczeli i szydzili, gdy prezydent mówił i ubóstwie polskich rodzin. Oto fragment:
Smutne, ale ceremonii i radości Polaków nie zepsuło.