Niedawno zakończyły się mistrzostwa świata w lekkoatletyce, które miały miejsce w Pekinie. Sport okazał się szansą nie tylko na triumfy naszych lekkoatletów ale też na bliższe poznanie państwa na temat którego panują liczne, niekoniecznie prawdziwe mity. Mity, które należy weryfikować.
Szczególnie w sytuacji gdy Chiny coraz mocniej dążą nie tylko do światowej supremacji ale i dyplomatycznego zbliżenia z Polską warto powiedzieć o zmianach, które miały miejsce w tym kraju.
Rzym widzi chińczyków
Jedne z najstarszych przekazów dotyczących Państwa Środka, które zachowały się w Europie (nie wliczajmy na razie przekazów z samych Chin) pochodzą z czasów supremacji Cesarstwa Rzymskiego. To bardziej krótka notatka aniżeli szczegółowa historia - oto grupa legionistów rzymskich stacjonujących na odległych, wschodnich rubieżach imperium podczas postoju nad jeziorem Sewan (teren współczesnej Armenii) podczas słonecznego dnia po drugiej stronie dostrzegła inną grupę żołnierzy. Tak jak i legioniści ci wojskowi byli jednakowo uzbrojeni i sprawiali wrażenie zwartej, karnej armii, jakże innej od najczęściej spotykanej przez Rzymian chaotycznej grupy barbarzyńców. Jednak ich uzbrojenie było inne - legioniści dostrzegli dłuższe od swoich gladiusów miecze, czarne zbroje (dziś wiemy, iż były to chińskie napierśniki wykonane z papieru nasączonego żywicą przez co materiał uzyskiwał zaskakującą twardość) oraz wysokie hełmy - szyszaki.
Do konfrontacji nie doszło. Przeciętny Rzymianin miał bowiem o wiele większą wiedzę o świecie i był bardziej otwarty niż chociażby XVII wieczny żołdak, toteż na wzajemnych obserwacjach poprzestano. Sam dowódca legionu wykonał stosowny zapisek w dzienniku wojskowym ale można przypuszczać, iż w wielokulturowym środowisku rzymskiej armii (należy pamiętać, iż w legionach służyli obywatele imperium zarówno z Europy jak i z Afryki czy terenów Persji i Azji) informacja nie zrobiła na nikim wrażenia. Zwłaszcza, że rzymscy senatorowie posiadali informacje o wielkim imperium na wschodzie, którym Chiny wtedy przecież już były.
Dopiero w okresie średniowiecza, dzięki podróżom Marco Polo Europa posiadła większą wiedzę na temat Chin. Dla Europejczyków kraj ten jawił się niczym imperium z innego świata - znającego ognisty pył (proch), stosującym papierowe pieniądze (a panował wówczas standard kruszcu) i posiadającym niesłychane bogactwo. Sam Polo podczas pobytu na dworze cesarza Chin poznał między innymi herbatę.
Te wyobrażenia o Chinach, tak naprawdę, nie zmieniły się nawet podczas epoki kolonialnej - Państwo Środka od zawsze inspirowało i fascynowało i ta fascynacja Europejczyków odległym "imperium" trwa do dziś.
Polak w Chinach
Polska wzmogła współpracę z Chinami dopiero w epoce PRL, kiedy oba kraje (jako "komunistyczne") w pewnym sensie zmuszone były do podjęcia dialogu. I należy przyznać, iż przebiegał on wzorcowo z korzyściami dla obu stron.
Upadek PRL wcale współpracy z wciąż, teoretycznie, komunistycznymi Chinami nie zmienił. W Polsce nadal istnieją konsorcja takie jak Chipolbrok, zajmujące się gospodarczą współpracą z Państwem Środka, a obecnie, gdy kraj ten chce zmodernizować i odnowić ideę Jedwabnego Szlaku, ta współpraca ma jeszcze większe szanse powodzenia.
Wizyta polskich sportowców w Pekinie pozwoliła na weryfikację wielu mitów na temat Chin, a także sprawiła, iż różnice kulturowe między naszymi krajami okazały się bardziej zrozumiałe. I łatwiejsze do przezwyciężenia.
Chińczyk traci twarz
Idea posiadania, zyskania lub utraty "twarzy" to reguła rządząca chińskim społeczeństwem od wieków i bardzo przypomina ona pojęcie honoru stosowane przez Japończyków.
Zapytany o drogę Chińczyk, nawet jeśli nie wie gdzie jest obiekt którego poszukujemy, wskaże losowy kierunek. Dlaczego? Choćby po to by nie stracić wspomnianej twarzy. Będzie wolał skłamać niż przyznać się do niewiedzy.
Podobne sytuacje zdarzają się podczas kolacji biznesowych - dwóch Chińczyków kłócących się o to kto ma zapłacić za obiad to dość znana i prawdziwa anegdota. Obaj bowiem pragną wykazać się nie tyle zamożnością, ale uprzejmością wobec gościa. Czyż nie przypomina to polskiej gościnności?
Chińczyk mieszka
Oto coś co zbliża Polaków i Chińczyków - warunki mieszkaniowe. Pomimo rozległości chińskiego państwa większość jego mieszkańców na co dzień przebywa w blokach. Internet pełen jest zdjęć monumentalnych inwestycji mieszkaniowych w których przebywać mogą tysiące mieszkańców. Tak jak i Polacy w większości żyją i dorastają w blokach podobnie Chińczycy większą część swojego życia spędzają w tego rodzaju budownictwie. Dlaczego?
Polacy odwiedzający Chińczyków w ich domach są zaskoczeni dwiema rzeczami - nieporządkiem i niskim poziomem wykończenia lokali. Nawet w mieszkaniach których koszty budowy sięgają milionów złotych, poziom wykończenia inwestycji jest dość niski.
A jednak - w odróżnieniu od Polski mieszkanie nie jest wyznacznikiem pozycji społecznej Chińczyka. Dla mieszkańców Państwa Środka kluczowe są inne rzeczy w ocenie zamożności - ubiór, samochód, zaś lokal plasuje się na ostatnim miejscu. To dziedzictwo starożytności. Dawniej, choć pałace Cesarza robiły wrażenie, to jednak nie oferowały zbyt wygodnych warunków życia (w odróżnieniu chociażby od dostępnych dla każdego rzymskich term), zaś niższe warstwy społeczne w zbitej zabudowie musiały radzić sobie w jeszcze trudniejszych warunkach. Ta sytuacja trwa do dziś, choć w mocno wyewoluowanej formie. Dominacja wielkich ale słabo wykończonych inwestycji mieszkaniowych to naturalna kontynuacja.
Chińczyk się nie modli
Polska przez rozmaite środowiska uważana jest niesłusznie za państwo w którym dominuje katolicyzm. To mit - owszem - Kościół Katolicki odgrywa ważną rolę, jednak nie dyktuje kierunków rozwoju państwa. Z kolei Chiny z jednej strony są, na pierwszy rzut oka, niemal ateistycznym społeczeństwem. Z drugiej - mistyka i filozofia wypełniają każdą codzienną czynność.
W Chinach nigdy nie panowała jakakolwiek religia państwowa, zaś wiara w bóstwa miała rozdrobniony i ściśle domowy, utylitarny charakter. Co innego filozofia - ta nie tylko przepełnia, ale wręcz - dyktuje życie jednostek i całego społeczeństwa już od epoki Konfucjusza. To właśnie ten filozof położył podwaliny pod współczesną budowę chińskiego społeczeństwa. Według jego filozofii, w drastycznym uproszczeniu, szczęście jednostki musi być podporządkowane czemuś istotniejszemu - szczęściu społeczeństwa. A co stanowi o tym szczęściu? Dobrostan państwa. Tym samym naczelnym dobrem w Chinach jest siła i dobrostan kraju. To budowie właśnie tej idei podporządkowana jest każda jednostka. Przez wieki to ta cecha sprzyjała integracji społecznej i budowie silnego i trwałego państwa. Nawet komunistyczna rewolucja nie zniszczyła tego dziedzictwa. Wręcz przeciwnie - umocniła je wokół budowy czerwonej utopii, a teraz - dziwacznej, neofeudalnej wersji kapitalizmu.
Chińczyk wita Polaków
Nasi sportowcy mogli cieszyć się w Chinach ciepłym i przyjacielskim przyjęciem. Chińska gościnność, spokój i otwartość na obcych sprawia, iż przybysz, mimo pierwszego wrażenia obcości, z czasem odnajduje się w tej kulturze. To z kolei, w obecnej trudnej sytuacji międzynarodowej i realnemu poluzowaniu UE dobrze rokuje na przyszłość.
Polacy cieszą się szacunkiem w Chinach, a Chińczycy są doceniani przez Polaków. Jest to dobry fundament do budowy otwartego dialogu między oboma krajami. Cóż - skoro zachodni sojusznicy znów okazują się dla Polski nieprzychylni być może warto wyciągnąć rękę do dalekowschodniego smoka?
Arkady Saulski