Europą i światem raz jeszcze wstrząsnął terroryzm. Tym razem zaatakowana została siedziba Unii Europejskiej, Bruksela. Tragiczne wydarzenia z zeszłego tygodnia ciągle odbijają się jeszcze szerokim echem w mediach. Pytanie tylko na jak długo i czy będzie to przełom w walce z terroryzmem?
To nie pierwsze tego typu zamachy terrorystyczne na naszym kontynencie. W przeszłości dochodziło już do podobnych tragedii w Europie Zachodniej. Warto zatem bliżej spojrzeć na dotychczasowe zamachy terrorystyczne na Starym Kontynencie od początku tego stulecia oraz działaniom podejmowanym tuż po nich.
Tak naprawdę „lawina ruszyła” po zamachach na World Trade Center i Pentagon 11 września 2001 r. Tę datę można uznać za faktyczny początek zamachów terrorystycznych w świecie zachodnim. W wyniku działań terrorystów z Al-Kaidy życie straciło blisko 3000 osób, a ponad dwukrotnie więcej zostało rannych. To właśnie po tych tragicznych wydarzeniach rozpoczęła się faktyczna wojna z terroryzmem oraz interwencje zachodnie na Bliskim Wschodzie, trwające do dnia dzisiejszego.
Po Ameryce przyszła kolej na Europę. 11 marca 2004 r. w Madrycie doszło do zamachów, do których później ponownie przyznała się Al-Kaida. W czasie porannego szczytu komunikacyjnego zdetonowano 10 bomb, które zabiły 191 osób, a ponad 1800 zostało rannych. Życie straciło wtedy czworo naszych rodaków. Zaplanowane na 14 marca wybory parlamentarne w Hiszpanii mimo tragicznych wydarzeń odbyły się zgodnie z planem, z kolei na ulicach całej Hiszpanii odbyły się demonstracje przeciwko terroryzmowi. Prezydent Aleksander Kwaśniewski wyznaczył 12 marca jako dzień żałoby narodowej w Polsce.
Nieco ponad rok później, 7 lipca 2005 r. Londynem wstrząsnęły eksplozje w metrze i autobusie komunikacji miejskiej. W ich wyniku zginęło 56 osób, a blisko 700 odniosło obrażenia. Także i w tym przypadku odpowiedzialność za zorganizowanie zamachu wzięła na siebie Al-Kaida. Wkrótce potem służbom brytyjskim udało się schwytać zamachowców. Skazano ich na wieloletnie kary więzienia. Pamięć ofiar uczczono na całym świecie, przy czym po raz kolejny publicznie domagano się zaprzestania jakichkolwiek działań terrorystycznych.
Echa tego, co wydarzyło się w Norwegii 22 lipca 2011 r. nie milkną do dziś, zwłaszcza w kontekście kary, jaką otrzymał Anders Breivik za dokonanie zamachu bombowego w Oslo oraz morderstwo 69 osób na wyspie Utoya. Łącznie Norweg związany w przeszłości ze skrajnie narodową prawicą spowodował śmierć 77 osób i ranił 33 ludzi. Za swoje czyny został skazany na 21 lat więzienia, bez możliwości ubiegania się o przedterminowe zwolnienie w ciągu 10 pierwszych lat pobytu w więzieniu. Jest to najwyższy wymiar kary obowiązujący w Norwegii. Warunki więzienne Breivika można porównać do pobytu w średniej klasy hotelu, mimo tego nie są jednak wystarczająco satysfakcjonujące dla zamachowca. Zażyczył on sobie m.in. lepszej komunikacji ze światem oraz… nowej konsoli Playstation.
Ponad rok temu w styczniu Europą wstrząsnęła rzeź, jaka miała miejsce w redakcji francuskiego czasopisma Charlie Hebdo. Bracia Said i Cherif Kouachi zastrzelili łącznie 12 osób, w tym członków redakcji gazety. Była to odpowiedź na zamieszczane na łamach pisma karykatury proroka Mahometa oraz liczne pozostałe kontrowersyjne okładki, w których autorzy szydzili z poszczególnych wyznań i religii. Pomimo wielokrotnych pogróżek redakcja nie zaprzestała publikowania obraźliwych dla wielu obrazków. Po atakach na redakcję kilka milionów Francuzów przeszło ulicami miast, by wyrazić w ten sposób solidarność z ofiarami ataku. Ruszyła też wielka akcja pt. Je suis Charlie (pol. Jestem Charlie), w której ludzie trzymali slogan z tym napisem na czarnym tle na znak protestu przeciwko tego typu aktom przemocy oraz w obronie wolności słowa.
Wszyscy zapewne pamiętamy też kolejny tragiczny zamach we Francji, jaki zdarzył się w listopadzie zeszłego roku. W czasie trzech eksplozji i sześciu strzelanin zginęło łącznie 137 osób, a ponad 300 zostało rannych. Do najkrwawszego zamachu doszło w paryskim teatrze Bataclan, gdzie zamachowcy otworzyli ogień do bezbronnych ludzi. Eksplozję było również słychać pod stadionem Stade de France w trakcie meczu towarzyskiego Francji i Niemiec, który z wysokości trybun oglądał prezydent François Hollande. Na szczęście udało się udaremnić kolejną eksplozję, która miała dojść do skutku właśnie na stadionie. Prezydent Hollande po tych wydarzeniach ogłosił we Francji stan wyjątkowy, a Europa i świat zgodnie potępiły zamachy w Republice Francuskiej. Za organizacją zamachów stało po raz kolejny Państwo Islamskie.
Terroryści przypomnieli o sobie ostatnio w Brukseli, siedzibie wielu europejskich instytucji. Do serii eksplozji doszło na terenie lotniska oraz w brukselskim metrze. Życie straciło 31 osób, natomiast 316 zostało rannych. Zamachowcy-samobójcy również byli powiązani z Państwem Islamskim. Władze Belgii przyjęły kondolencje ze wszystkich stron świata, natomiast Pałac Kultury i Nauki w Warszawie został oświetlony barwami belgijskiej flagi.
Jak reaguje Europa po takich tragediach? Niemal zawsze w ten sam sposób. Wyrażaniem swojej solidarności z ofiarami i niezliczonymi akcjami na portalach społecznościowych, manifestacjami na ulicach oraz minutami ciszy w czasie rozmaitych większych zbiorowisk. Od czasu do czasu zaostrza się też rygor, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo na lotniskach czy w środkach transportu. Mimo tego zamachy dalej się zdarzają i dalej giną niewinni ludzie. Nieoficjalnie mówi się nawet o potencjalnym zagrożeniu terrorystycznym w czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, które odbędą się w lipcu tego roku. Już chyba najwyższy czas zająć się konkretnym przeciwdziałaniem nie ograniczającym się tylko do działań zapobiegawczych wobec terrorystów, ale do działań wobec uchodźców i imigrantów. To właśnie tam jest najwięcej potencjalnych zamachowców, o czym najlepiej świadczy historia dotychczasowych zamachów w Europie.
Piotr Krupiński