W krajach o ugruntowanej demokracji jest regułą, że jeśli w okresie wyborczym następuje wzrost tempa rozwoju gospodarczego, wynagrodzeń oraz zatrudnienia – wybory wygrywają rządzący.
Teoretycznie więc koalicja PO-PSL powinna spać spokojnie. Jednak koalicja wpadła w nerwowy stan po niespodziewanej porażce Bronisława Komorowskiego oraz ujawnieniu się dużej grupy kontestatorów obecnego układu politycznego, którzy oddali głosy na Pawła Kukiza. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego rządzący tracą? Trochę tłumaczą to ostatnie raporty na temat ubóstwa w Polsce. Mimo najwyższego w Europie wzrostu gospodarczego w ostatnich latach o co najmniej 300 tys. wzrosła liczba ludzi o dochodach poniżej poziomu ubóstwa. Pojawiło się też zjawisko tak zwanego prekariatu, czyli ludzi, którzy choć ciężko pracują – nie są w stanie ani inwestować, ani oszczędzać, ani odkładać składek na ZUS. Dzieje się to w czasie, gdy co siedem lat dostajemy z UE środki o wartości bliskiej dwuletniemu budżetowi państwa. Budowana dzięki tym środkom infrastruktura jest ważna, ale kraje, które przeinwestowały lub przejadły unijne pieniądze ,a nie dokonały gruntownych reform – są w tarapatach. Grecja jest najlepszym przykładem. Weźmy autostrady. Każdy kilometr powinien dawać miejsca pracy w różnego rodzaju stacjach obsługi, magazynach, zajazdach, restauracjach, motelach, stacjach benzynowych i tym podobnych. Jeżeli nasze autostrady będą tylko eksterytorialnymi korytarzami, przy których stoją tylko stacje benzynowe paliwowych gigantów oraz fast foody międzynarodowych koncernów, bo nikogo innego nie stać na opłaty – to za parę lat nie będzie komu płacić podatków na utrzymanie tych dróg. Żeby wygrywać wybory, trzeba budować drogi, ale dla zwyczajnego obywatela nie może tak być, że „tyle dróg budują, a nie ma dokąd iść”.
Dziś nie da się przewidzieć, kto będzie rządził po jesiennych wyborach. Wiadomo jednak, że obecnie rządzący zapatrzeni w pozytywne dane makroekonomiczne nie potrafili zamienić sukcesu statystyk w sukces milionów zwykłych Polaków. Gdyby potrafili to zrobić, nie musieliby się przejmować teraz wymową i społecznym odbiorem nagrań knajackich bajdurzeń przy wódce. Każdy, kto obejmie władzę na jesieni, będzie musiał dokonać trudnych reform. Takich, o których nasi politycy w kampanii wyborczej nie mówią.