Udział w programie „Rolnik szuka żony” był najlepszą decyzją jej życia. Martę Manowską pokochały miliony widzów, a bohaterowie jej show zapałali do niej ogromną sympatią. Nic dziwnego. Jak nam wyznała, to właśnie na wsi czuje się bardzo na miejscu. To jednak niełatwe uczucie, bo rodzi dylematy. Sprawdziliśmy, czy dla wsi zdecyduje się na życiowe zmiany.
LOOK!: Takiego programu jak „Rolnik szuka żony” jeszcze nie było. Łapczywie rzuciło się na niego kilka milionów widzów! A ja zapytam trochę przekornie, czy jako prowadząca nie czułaś, że cię przerasta? Nie mówiłaś sobie: stop, nie pasuję tutaj, to nie jest mój świat?
Marta Manowska: Nie! Chwil zwątpienia nie było. Raczej zmęczenie, przez które zdarzyło mi się popłakać na planie. Praca w „Rolniku…” trwała często od szóstej rano do północy. Pamiętam, kiedy w dwunastym dniu zdjęciowym kręciliśmy wizytówkę do odcinka pilotażowego. Gdy wjeżdżaliśmy pod dom moich bohaterów, byłam potwornie wykończona. Zmęczenie jednak ustępowało, gdy widziałam, jak oni wszyscy wychodzą, z ciastem, całą rodziną… To był dla nich wielki dzień. Nie robiłam wtedy nawet przerw, tylko z nimi rozmawiałam. Mówili mi, co ich cieszy, co boli. Jak można być zmęczonym w takiej sytuacji?
Trzeba po prostu stanąć na wysokości zadania.
Nie tyle trzeba, tylko po prostu nie chce się inaczej. Oni są…
Jacy?
Ja się wśród nich czuję tak bardzo na miejscu! Po pierwszej serii programu miałam kilka innych sytuacji zawodowych, ale kiedy wróciłam na plan, znowu poczułam, jak bardzo dobrze mi na wsi.
Trochę to brzmi tak, jakbyś znalazła życiowe powołanie.
Chyba tak. Można się śmiać, że rolnicy, że wieś... A ja tam, wśród nich, czuję się wybitnie dobrze! Mam takie momenty, mieszkając w Warszawie, kiedy chcę uciec na wieś. Pojawił się nawet plan przeprowadzki.
Uzależnienie?
Trochę tak. Zawsze ciężko mi się wraca ze wsi do miasta. Ale koniec końców uwielbiam też Warszawę. Potrafię szybko zmieniać skórę, ale cały czas żyję w zgodzie ze sobą.
Na ekranie widzę, że nie jesteś wyłącznie prowadzącą, ale i powierniczką najskrytszych myśli swoich bohaterów.
Dobrze czuję się w roli osoby, która słucha zwierzeń, znajomych i nieznajomych. Bo to oznacza, że ktoś mi ufa, choć czasami trudno to udźwignąć.
Czekasz na ślub w programie?
Byłoby cudownie, ale… (…)
Całość przeczytasz w najnowszym numerze magazynu LOOK! (nr 9, 17-23.06.2015), dodatku do tygodnika ABC. Aktualny Bezkompromisowy Ciekawy