Ameryka jest w szoku! Dwóch niebezpiecznych morderców zdołało zbiec z najbardziej strzeżonego więzienia w stanie Nowy Jork. Do tej pory nie udało się to nikomu. Przestępcy zadrwili ze wszystkich, zostawiając kartkę z żartobliwym rysunkiem i pozdrowieniami. Miasto Dannemora zostało sparaliżowane. Policja urządziła obławę. Tak spektakularnej ucieczki z zakładu karnego w USA nie było już dawno. Jak się potem okazało, pomogła im pracownica więzienia zadurzona w jednym z przestępców.
Ta historia przypomina dobry film sensacyjny, ale wydarzyła się naprawdę. – To była bardzo precyzyjna i bardzo wyrafinowana operacja – powiedział mediom gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo. Zamknięto główną drogę prowadzącą do miasta. Ludziom kazano zamknąć się w domach i pod żadnym pozorem nie wychodzić. Wszystko za sprawą dwóch morderców.
Ich spektakularną ucieczkę zauważono podczas porannego liczenia więźniów. Mordercy zbiegli w nocy, mimo że ich cele były kontrolowane co dwie godziny. Byli bardzo sprytni. Zdobyli elektronarzędzia. Następnie wydrążyli otwory w stalowych ścianach. Dzięki nim wydostali się poza mury więzienia w Dannemora. To miejsce to najlepiej strzeżony zakład karny w tym stanie. Nie zbiegł z niego nikt od 1865 r., czyli od kiedy więzienie powstało. Przebywa tam trzy tysiące najbardziej niebezpiecznych bandytów.
Widać, że uciekinierzy długo przygotowywali się do tego dnia. Wszystko było zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Udało im się zmylić strażników m.in. dlatego, że ze swoich ubrań zrobili manekiny. Dzięki temu wszyscy myśleli, że zwyczajnie śpią. Tymczasem oni, wędrując przewodami wentylacyjnymi i rurami ściekowymi, wydostali się na zewnątrz. Z jednego ze skrzydeł przedarli się przez dwie ściany.
Chcesz przeczytać więcej o ucieczce stulecia z więzienia - sięgnij po najnowsze wydanie tygodnika "ABC"!